„Dante i inksi” – zbiór poezji w śląskim przekładzie

Nietrudno zauważyć, że w ogóle poezja jest dziś niszowa. Wystarczy wejść do księgarni - nawet w tych dużych znajdzie się w najlepszym razie jedną czy dwie półeczki, na których króluje Szymborska i ksiądz Twardowski. Nie znaczy to wcale, że w Polsce nie wydaje się poezji.

-

JOSEPH VON EICHENDORFF

SPŌMNIYNIE
(Erinnerung)
1
Ty ptŏszku, cojś przifurgnōł sam
Z daleka, lipo, co tak sie
Kolybiesz, zdrzōdło, pedzcie mi
Kaj isto tyn mōj hajmat je.

(…)

Powyższy wiersz to fragment „Dante i inksi” – zbioru poezji w znakomitym, śląskim przekładzie Mirosława Syniawy, który w jednym tomie zgromadził wiersze i fragmenty większych dzieł takich autorów jak Horacy, Dante, Anioł Ślązak, William Blake, Eichendorff, Yeats czy Jesienin. Dante i inksi to kolejna pozycja z serii Canon Silesiae wydawanej przez Stowarzyszenie Osób Narodowości Śląskiej.

Poniżej znajdziecie krótką rozmowę z autorem tłumaczenia, Panem Mirkiem Syniawą.

Tomik poezji, a już na pewno poezja po śląsku jest produktem bardzo niszowym. Nie obawia się Pan, że Pańskie dzieło trafi do zbyt wąskiej grupy odbiorców?

Nietrudno zauważyć, że w ogóle poezja jest dziś niszowa. Wystarczy wejść do księgarni – nawet w tych dużych znajdzie się w najlepszym razie jedną czy dwie półeczki, na których króluje Szymborska i ksiądz Twardowski. Nie znaczy to wcale, że w Polsce nie wydaje się poezji. To raczej księgarze nie są zainteresowani mało chodliwym i niszowym produktem. Są jednak ludzie, którzy sięgają po poezję, choć z pewnością nie jest to wielki odsetek ogółu czytelników. Wśród odbiorców książek pisanych po śląsku proporcje być może są takie same, ale tego na razie nie wiemy, dlatego też trudno z góry ocenić, jakim zainteresowaniem będzie się cieszyć tomik „Dante i inksi”.

Jaka jest przyszłość godki śląskiej?

O to trzeba by chyba zapytać jakiegoś Nostradamusa… A poważnie, to wydaje mi się, że to wszystko, co dzieje się wokół godki, nie jest żadną osobliwością i ewenementem na światową skalę. Warto obserwować analogiczne zjawiska w Europie i na świecie, analogiczne procesy, w wyniku których pojawiają się i kształtują języki, o których jeszcze niedawno nikt nie słyszał. Wiele będzie tu zależało od zaangażowania i determinacji samych Ślązaków. Status języka regionalnego godce z pewnością by pomógł, być może jednak nie należy dążyć do niego na siłę. Jeśli język będzie się rozwijał, jeśli będzie w nim powstała coraz bogatsza i coraz bardziej zróżnicowana literatura, to status języka regionalnego sam w końcu „spadnie z drzewa jak dojrzały owoc”.

Czy my Ślązacy zdołamy tak wypromować godkę, że śląska literatura będzie czymś na porządku dziennym, a nie tylko pewną egzotyką?

Włoski dziennikarz Leo Longanesi powiedział kiedyś, że „nie można być wielkim poetą bułgarskim”. Nie chciał tymi słowami obrazić Bułgarów, a jedynie podkreślić fakt, że dzieło napisane w peryferyjnym języku używanym przez kilka milionów ludzi rzadko zdobywa międzynarodowe uznanie. Z drugiej strony mamy twórczość Ondry Łysohorskeho, który przeczy temu, co powiedział Longanesi. Jego laski język to nawet nie język peryferyjny – to język, który Łysohorski sam ukształtował i który nigdy nie doczekał się żadnego słownika. Mimo to wiersze Łysohorskeho były tłumaczone na kilkanaście języków, również przez takie sławy jak Borys Pasternak i Wystan Hugh Auden. Po śląsku pisze się coraz więcej i coraz lepiej, trzeba więc być dobrej myśli. Prędzej czy później powstanie na Śląsku dzieło, które będzie wprawdzie egzotyką, ale egzotyką znaną na całym świecie.

Co sprawiło Panu największą trudność w tłumaczeniu dzieł poetów?

Wyczerpująca odpowiedź na to pytanie byłaby chyba książką o objętości znacznie większej od samego tomiku. Trudne nie jest tłumaczenie jakie takie – trudności dotyczą zwykle szczegółów, np. tego, jak najlepiej oddać strukturę czy układ rymów oryginału, nie oddalając się przy tym zbytnio od jego dosłownego znaczenia, albo też tego, które śląskie słowo jest najlepszym odpowiednikiem słowa użytego w oryginale. Czasem już samo tłumaczenie tytułu może przysporzyć siwych włosów. Tak było np. z tytułem poematu „Leute-Not” Reinelta, który składa się z dwóch rzeczowników. Szukając podobnego złożenia, doznałem w końcu olśnienia – przypomniałem sobie wyraz „biydaszyb” i przetłumaczyłem tytuł jako „Biyda-Lud”. Jest w tym tłumaczeniu nie tylko zgodność rytmiczna z oryginalnym tytułem, ale też – jako że tytuł oryginału w Gebirgsschlesisch brzmiał „Lojte-Nut” – częściowa zgodność fonetyczna.

Fragmenty książki możecie poczytać TUTAJ.

Natomiast całą książkę zamówicie TUTAJ.

Tuudi.net jak zawsze jest patronem medialnym wydawnictwa.

Chcesz być na bieżąco? Obserwuj Portal w Google News!
Łukasz Tudzierz
Łukasz Tudzierzhttps://tuudi.net
Ślązak, felietonista, taternik. Od 2006 roku opisuję i komentuję Górny Śląsk. Mieszkam w Katowicach, pochodzę z Łazisk Górnych. Kocham Śląsk.

3 KOMENTARZE

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj


3,022FaniLubię
763ObserwującyObserwuj
120ObserwującyObserwuj
1,049ObserwującyObserwuj