Między miastem a miastem

6

Tak się jakoś złożyło, trochę z wyboru, trochę z przypadku, że siedzę pomiędzy trzema krzesłami. Mieszkam w niekwestionowanej kulturalnej stolicy Polski, mieście do przesady słodkim, trochę zabawnym, ale irytującym. Nader często przejeżdżam przez miasto stereotypów, jakby ziemi niczyjej, które boi się własnej industrialnej przeszłości. Dom? Kattowitz nie widzę z okna. Tylko pola i lasy. Tu jakoś spokojniej.

Targają mną na wskroś ambiwalentne uczucia. Z jednej strony, siedząc na Mariackiej i gapiąc się tępo w odpadający tynk pobliskich kamienic, tęsknię za tłumem barcelońskiej Les Rambles. Jednak za kilka dni, przechodząc Floriańską szczerze nienawidzę otaczających mnie zewsząd ludzi. Coraz częściej łapię się na tym, że emocje dotyczące Miasta wyśpiewuje za mnie Maria Peszek na jednej ze swoich płyt.

Czym dla Ciebie jest wolność? Zdaje się pytać pewne nadmorskie miasto. Wstyd przyznać – odwiedzam je pierwszy raz w życiu. Dwa dni to decydowanie za mało, aby dobrze poznać charakter. Już wcześniej wyrobiłem sobie pewien sposób oceniania miejsc – idę w nocy do centralnego punktu miasta. Nie wiem co mi to daje. Może pewne poczucie estetyki – po zmroku wszystko wydaje się jakby ładniejsze.

Miasto Wolności odebrałem trochę jako kompromis w percepcji. Stocznia – przemysłowy moloch, kiedyś symbol potęgi. Skojarzenia z górniczym charakterem Śląska same nasuwają się na myśl. Rynek – chyba cierpię na chorobę, uporczywie zachwycam się kawałkiem przestrzeni miejskiej. Wszędzie i zawsze. Niby tłoczno, niby gwarno, ale inaczej niż w Krakowie. Lepiej niż w Krakowie. I cukierkowatość mnie nie dobija. Bo nie ma cukierkowatości, jest ładność.

Gdańsk nie zatrzymał mnie na długo. Ale jeszcze wrócę. Muszę wrócić i się upewnić, czy aby na pewno dobrze odczytałem te miasto. Czy Gdańsk jest ciekawym połączeniem Krakowa i Katowic? Proszę, wybaczcie mi, jeśli popełniam świętokradztwo.

Przeczytałem kiedyś słowa mądrego profesora, który stwierdził, że w podróży dobrze czują się ci, który nie są przywiązani do jednego miejsca. Ja odpowiem na przekór – z podróży dobrze wraca się do miejsca, które się kocha. Bo jaki jest inny cel podróży? Chyba, że to piszący Ślązak ma inne spojrzenie na świat. To możliwe.

Poprzedni artykułMy, Ślązacy jesteśmy naiwni
Następny artykułŚlonzoki, godejcie po ślonsku!

6 KOMENTARZE

  1. Ciekawe, ze ci, którzy nieustannie odmieniają słowo Śląsk przez wszystkie przypadki często nie interesują sie tym, co w kulturze tworzonej przez Ślązaków najbardziej wartosciowe. Autor tego bloga odwołuje się wyłącznie do muzyki rozrywkowej, widac innej nie zna. Chyba wypada, by ktos kto budzi sie i zasypia jako Ślązak, miał jakąs plytę zespołu Kwartet Śląski z muzyką powazna

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj