Okolice Tagaytay i Mt. Batulao

Naszym kolejnym celem był Tagaytay – miasto uznawane za letnią stolicę wyspy Luzon. Okolice te są jednym z najczęściej odwiedzanych miejsc na południu Luzonu z uwagi na bliskość do wulkanu Taal i przede wszystkim – łagodniejszy klimat względem Manilii.  

Tagaytay miał być naszą bazą wypadową, gdyż planowaliśmy wybrać się na kolejny wulkan Taal – jeden z najmniejszych aktywnych wulkanów na świecie oraz drugi co do aktywności wulkan na Filipinach, wznoszący się na wysokość 300 m nad poziomem jeziora. Jednak dopiero siedząc w autobusie do Tagaytay doczytaliśmy, że od ostatniego wybuchu, który to miał miejsce w 2022 roku wulkan pozostaje zamknięty dla turystów ze względów bezpieczeństwa. Po głowie chodził nam również trekking na górę Mt. Batulao. Prognozowane były jednak opady deszczu, więc nasze plany nie były do końca sprecyzowane.

Dojazd do Tagaytay 

Z Clark wróciliśmy do Manili autobusem. Niestety wszystkie autobusy kursujące z północy wyspy kończą swoje kursy na północnych obrzeżach Manili, natomiast autobusy zmierzające na południe startują z dworców położonych na południu miasta. Dlatego też musieliśmy przeprawić się z jednego końca stolicy Filipin na drugi, co było nie lada wyzwaniem, poczynając od ustalenia, z którego dworca odjeżdżają autobusy w kierunku Tagaytay. 

Szczęście nam sprzyjało, ponieważ w metrze poznaliśmy Filipińczyka, który widząc nasze bezradne miny, z chęcią zaprowadził nas na dworzec, którego nota bene nie było na mapach Google, a z którego odjeżdżał autobus jadący przez Tagaytay. 

Podróż trwała 1 h, a za bilety zapłaciliśmy 180 php za osobę. Przed zachodem słońca udało się nam dotrzeć do naszego hotelu, w którym mieliśmy spędzić dwie noce.

W pierwszy dzień pobytu w Tagaytay padało od rana do wieczora, więc naszą jedyną aktywnością był spacer po mieście – udało się nam zwiedzić kościół Our Lady of Lourdes Parish Church oraz wypić gorące kakao ze świeżo mielonych ziaren na tarasie widokowym z widokiem na wulkan Taal – niestety przez chmury i mgłę wulkan nie był widoczny.

Jak wejść na Mt. Batulao? 

Następnego dnia obudziły nas promienie słoneczne, dlatego też z samego rana ruszyliśmy w kierunku Mt. Batulao. Pod Mt. Batulao można dostać się w dwojaki sposób – albo autobusem jadącym z Manili do Buendia lub Nasugbu (widząc autobus należy zacząć machać – wówczas się zatrzyma) lub jeepneyem jadącym również do Buendia lub Nasugbu. Należy wysiąść przy Hotelu KC Hillcrest (przystanek o nazwie, a jakże, Batulao) i dalej trycyklem dojechać do punktu rejestracji. Koszt biletu autobusowego – 90 php za dwie osoby, jeepney 50-60 php za dwie osoby, a trycykla 150 php. 

W punkcie kontrolnym uiściliśmy opłatę za bilet wstępu w wysokości 30 php za osobę. Tak jak w innych miejscach, wejście na szczyt możliwe jest wyłącznie z przewodnikiem. W tym przypadku cena wynosiła 500 php na jedną grupę turystów. 

Trekking na Mt. Batulao

Trekking na szczyt nie jest szczególnie wymagający, lecz nie należy go lekceważyć. Większość szlaku biegnie odkrytym terenem, miejsc zacienionych jest tak naprawdę niewiele. Mieliśmy szczęście, bo trafiliśmy na raczej pochmurny dzień. W przypadku intensywnego słońca na pewno byłoby nam trudniej. Ścieżka poprowadzona jest “szczytami”, których oznaczonych po drodze naliczyliśmy kilkanaście. Punktem kulminacyjnym jest wejście na najwyższy szczyt, z którego rozpościera się niesamowity widok na okolicę.

W kilku miejscach założone są stare liny do asekuracji – wydają się niepotrzebne, jednakże my jesteśmy turystami dość zaprawionymi w boju i lubimy skakać po skałach. Po drodze na szczyt mijaliśmy kilka punktów, gdzie kupić można było napoje, owoce i słodycze. Na szczycie postawiona jest wiata, w której Filipińczyk sprzedawał zimne napoje oraz kokosy. W nagrodę za zdobycie szczytu, skusiłem się na napój ze świeżego kokosa za 70 php (do dzisiaj nie wiem, dlaczego tak tanio). 

Całość trekkingu – wejście, zejście wraz z odpoczynkiem na szczycie zajęło nam 2:45 h. To szybko, ale należy mieć na uwadze, że nasza przewodniczka od pierwszych metrów dała takiego kopa, że musieliśmy ją gonić. Najwyraźniej chciała pokazać turystom, jak chodzi się po filipińskich górach. My wyzwanie podjęliśmy i to właśnie pani przewodnik pod szczytem prosiła o nienaturalnie dużo przerw na wodę.

W tym dniu mieliśmy szczęście. Po zejściu do punktu, gdzie kończył się szlak złapała nas ogromna ulewa. Schodząc dosłownie 5 minut później bylibyśmy cali przemoczeni. Najgorszy moment przeczekaliśmy pod daszkiem, następnie złapaliśmy trycykla i udaliśmy się w kierunku Tagaytay, aby odebrać nasze bagaże i ruszyć w dalszą podróż.

Szlak na Batulao

Widok ze szczytu

Ania i Łukasz

Mindoro – rajskie zaskoczenie na Filipinach

Snorkeling na Giant Clams oraz Coral Gardens

Filipiny - spis treści

Informacje praktyczne