Wulkan Bromo & Wodospad Tumpak Sewu

W drodze do Malang

Kolejny dzień spędziliśmy w pociągu w drodze do Malang, naszej bazy wypadowej na wulkan Bromo oraz wodospad Tumpak Sewu. Podróż trwała 6 godzin. Bilety kupiliśmy internetowo przez aplikację. Miejsca w pociągu były wygodne, krajobraz za oknem interesujący, a podróż szybko minęła. Zatrzymaliśmy się w uroczym hostelu, który z całego serca możemy polecić – Shelter Hostel Malang. To jeden z przyjemniejszych hosteli, w jakim do tej pory spaliśmy. Popołudnie i wieczór spędziliśmy na odpoczynku i spacerze po mieście. Kolejnego dnia czekała nas pobudka tuż po północy, gdyż mieliśmy zaplanowaną wycieczkę na wulkan Bromo.

Organizacja wycieczek

Zdecydowaliśmy się na wykupienie zorganizowanych grupowych wycieczek na wulkan Bromo oraz wodospad Tumpak Sewu. Za wycieczkę na Bromo zapłaciliśmy 600.000 IDR (145 PLN) za osobę, a na wodospad Tumpak Sewu 585.000 IDR (141 PLN) od osoby. W cenie mieliśmy zapewnionego kierowcę oraz przewodnika.

Wschód Słońca nad Bromo

Wycieczka na wschód słońca nad wulkanem Bromo to jedna z najpopularniejszych atrakcji nie tylko na Jawie, ale w całej Indonezji. Fakt, krajobraz wokół wulkanu wygląda jak nie z tego świata. Ale nie spodziewaliśmy się aż takiej ilości ludzi i samochodów!

Pierwsze przygody

O godz. 1:00 w nocy kierowca odebrał nas spod hostelu i razem z dwiema Azjatkami ruszyliśmy na parking w wiosce znajdującej się pod wulkanem Bromo. Po dojechaniu na miejsce zbiórki, dołączyliśmy do grupy już oczekujących osób, aby wspólnie czekać na właściwą część wycieczki. Na szczęście w budzie przy parkingu można było kupić gorącą herbatę. Po jakiejś godzinie, około 3:30 w nocy, zostaliśmy przydzieleni do jeepów. Do każdego wsiadło po 6-7 turystów i wspólnie ruszyliśmy (około 20 jeepów z jednej agencji turystycznej) w kierunku Bromo. Po przejechaniu kilkunastu kilometrów nasz jeep się zatrzymał. Okazało się, że zaczął tworzyć się korek na drodze. Ilość jeepów była powalająca, a odgłosy silników przeszywały ciszę nocy.

Piesza wędrówka i deszcz

Po przejechaniu kolejnych kilkunastu kilometrów, znowu się zatrzymaliśmy. Nasz kierowca oznajmił, że dalej nie pojedzie, bo utkniemy w korku i spóźnimy się na wschód słońca. Zaproponował, że możemy pieszo podejść około 5 km do punktu widokowego. Nie wiedzieliśmy, czy się śmiać, czy płakać, a na dodatek zaczął padać deszcz. Razem z naszymi współtowarzyszami, sympatyczną parą z Holandii, uznaliśmy, że ryzykujemy i idziemy pieszo, z nadzieją że przestanie padać. Szliśmy pod górę niecałe pół godziny, przeciskając się przez jeepy stojące w gigantycznym korku oraz motocykle, których kierowcy oferowali podwózkę do punktu widokowego. Podejście dało się nam we znaki z uwagi na deszcz, ale przede wszystkim na wszechobecne pytania – „Need a ride, my friend?”

Magiczny wschód słońca

W końcu udało się dotrzeć do pierwszego punktu widokowego, na którym było tyle ludzi, że nie dało się przejść. Poszliśmy więc dalej z nadzieją, że im wyżej, tym będzie luźniej. I owszem, ludzi było trochę mniej, jednak wciąż nie spodziewaliśmy się aż takiej ilości osób. Plusem było to, że na miejscu można było kupić sobie coś ciepłego do picia i jedzenia. Przed samym świtem przestał padać deszcz i chmury nieco ustąpiły. Znaleźliśmy idealne miejsce do oglądania wschodu słońca. I było warto! Widok na wulkan Bromo, oraz wznoszący się za nim wulkan Semeru i wschodzące słońce robił wrażenie mimo, iż niebo nie było bezchmurne.

Na krawędzi krateru

Po zrobieniu zdjęć, rozejrzeniu się po okolicy i podziwianiu wschodzącego słońca i wulkanu, zeszliśmy do jeepa, przeciskając się pomiędzy innymi pojazdami. Momentami było to wręcz niebezpieczne. Z każdej strony słychać było wark silnika i klaksony. Co ciekawe, nie spodziewaliśmy się, że może być tam tak zimno! Mimo założenia na siebie wszystkich warstw ubrań, jakie mieliśmy, zmarzliśmy – kto by przypuszczał, że w Indonezji komuś może być zimno?

Po wschodzie słońca zjechaliśmy do doliny zwanej Morzem Piasku. Przy parkingu znajduje się mnóstwo bud z jedzeniem, pamiątkami i innymi rzeczami. Można usiąść, zjeść coś i napić się czegoś ciepłego. Atrakcją tego miejsca jest możliwość wjechania i zjechania pod krater wulkanu Bromo konno. My jednak oczywiście nie skorzystaliśmy z tej możliwości, a udaliśmy się pieszo do krateru. Dojście jest krótkie, lecz dość strome. Ostatnią część pokonuje się po schodach. Na szczycie krateru mocno było czuć siarkę – dusiło i szczypało w oczy. Niestety z uwagi na mgłę nie udało się nam zobaczyć wnętrza krateru – podobno widok jest ciekawy i spektakularny. Wierzymy na słowo. Chwila na rozejrzenie się i następnie zejście w dół. Z uwagi na dość duże stężenie siarki tego dnia, na szczycie nie dało się wytrzymać dłużej niż kilkadziesiąt sekund.

Dolina Widodaren i Whispering Sand

Następnie udaliśmy się do Doliny Widodaren/Widodari (Lembah Widodari), piaszczystego obszaru Parku Narodowego Bromo Tengger, z widokiem na górę Batok. Chwila na zdjęcia i sesję na dachu samochodu i ruszamy w dalszą podróż w kierunku Whispering Sand, doliny tzw. szepczących piasków. Nas nie urzekła, prawdopodobnie z uwagi na zachmurzone niebo i zimny wiatr. Do naszego ostatniego punktu wycieczki Teletubies Hills & Savanna – terenów pokrytych trawą, z wyłaniającymi się w tle wzgórzami jechaliśmy już w deszczu. Mimo mocnych opadów, udało się nam zrobić kilka zdjęć, niestety widoki były dość ograniczone z uwagi na mgłę, dlatego też ruszyliśmy w kierunku parkingu.

Podróż powrotna

Na parkingu musieliśmy czekać około 20 minut na dwie Azjatki z naszego samochodu, które na Bromo pojechały innym jeepem. Podróż powrotna zajęła nam ponad 2 godziny. Zmęczeni i zmarznięci, poszliśmy na obiad, a następnie wróciliśmy do hostelu odpocząć po tym dziwnie ekscytującym poranku.

Majestatyczny Wodospad Tumpak Sewu

Droga do Tumpak Sewu

Czy to najpiękniejszy wodospad w Indonezji? Ciężko stwierdzić… Na pewno imponujący i robiący ogromne wrażenie z uwagi na ogromne spadające kaskady, niesamowite położenie oraz wysokość – 120 metrów i kilkaset strumieni wody płynącej przez zielone krzewy i rośliny.

Początek wycieczki

Wycieczkę rozpoczęliśmy dość późno, bo dopiero o godzinie 6:00 rano (na wodospad Tumpak Sewu najlepiej wybrać się z samego rana, aby uniknąć tłumów). Odbierając nas z hostelu, kierowca oznajmił, że przed nami 2,5 godzinna podróż. Zmęczeni po wycieczce na Bromo, postanowiliśmy przespać drogę. Zmęczenie było tak duże, że co chwilę nasze głowy odbijały się od zagłówków z tyłu przednich siedzeń samochodu – dla reszty pasażerów musiało to wyglądać komicznie.

Pierwszy widok na wodospad

Na parkingu nie było tłumów ludzi, w przewodniku było napisane, że okolice wodospadu są mniej uczęszczane przez turystów, a miejsce to odwiedzają głównie Indonezyjczycy. Pierwsze kroki skierowaliśmy na punkt widokowy, skąd można było zobaczyć wodospad z góry. Kilka zdjęć i poszliśmy dalej!

Wymagająca trasa

Droga do wodospadu jest dobrze oznaczona i trochę wymagająca, większość trasy pokonaliśmy schodząc po schodkach oraz kamieniach zalanych wodą. Niestety, sporo czasu spędziliśmy w „korku”, spowodowanym koniecznością zejścia po kamieniach w rwącej wodzie po kostki – przejście było dość ciekawe i faktycznie zajmowało więcej czasu.

Piękno Tumpak Sewu

Ostatni odcinek pokonaliśmy, idąc wzdłuż rzeki wewnątrz wąwozu. Coraz bardziej słychać było spadającą z góry wodę. Jeszcze jeden zakręt i naszym oczom ukazał się niesamowity widok wodospadu – było naprawdę imponująco i pięknie. Im bliżej wodospadu, tym bardziej czuć było krople wody na całym ciele – sucho stąd nie wróciliśmy. Łukasz od razu założył kurtkę przeciwdeszczową i to był dobry pomysł, bo po 15 minutach byłam cała mokra i ostatecznie też założyłam kurtkę.

Goa Tetes i powrót

Kilka zdjęć na kamieniach (nasz przewodnik wiedział gdzie i jak robić zdjęcia) i poszliśmy w kierunku wodospadu Goa Tetes, gdzie było dużo mniej ludzi. W wodzie pod wodospadem można było pływać, my jednak nie zdecydowaliśmy się na to, ponieważ byliśmy już lekko przeziębieni. W planie wycieczki było jeszcze zwiedzanie jaskiń Tetes, niestety z uwagi na wczorajsze opady deszczu były one nieczynne. Tutaj zrobiliśmy kilka minut przerwy na podziwianie przyrody, łyk wody, szybki lunch i wróciliśmy trochę inną drogą, po wodzie i kamieniach, a następnie doszliśmy do połączenia się „szlaków” i mijając ludzi idących w dół wróciliśmy schodkami na parking.

Podróż powrotna i odpoczynek

Teraz czekała nas ponad 2-godzinna jazda do domu. Zmęczeni, ale zadowoleni, zdecydowaliśmy się zostać jeden dzień dłużej w Malang i poszwendać się trochę po mieście. Jako że przedłużyliśmy pobyt w hostelu o jeden dzień dłużej, z dnia na dzień, pozostał nam do wyboru pokój wieloosobowy – warunki były super, czysto, a w pokoju panowała cisza i spokój. Zmęczeni dwudniowym „maratonem” szybciej poszliśmy spać.

Zwiedzanie Malang

Urokliwe Miasto Malang

Malang opisywane jest jako jedno z najładniejszych miast w Indonezji. I faktycznie, wędrując ulicami nie sposób nie zauważyć kolonialnych holenderskich wpływów – szerokie aleje przy dworcu i rosnące przy nich palmy, stare postkolonialne wille czy pomnik ogromnego lwa.

Kolorowa Wioska Jodipan

Będąc w Malang na pewno warto zahaczyć o Jodipan, czyli kolorową wioskę, powstałą w ramach projektu rewitalizacji jednej z biedniejszych dzielnic Malang z inicjatywy podjętej w 2016 r. przez studentów i wykładowców z Uniwersytetu Brawijaya w Malang w porozumieniu z lokalnymi władzami.

Kampung Warna – Warni i Kampung Tridi

Wioska składa się z dwóch części, połączonych mostem nad rzeką – Kampung Warna -Warni oraz Kampung Tridi. Aby wejść na teren każdego Kampung, należy uiścić drobną opłatę. Za wejście do Kampung Warna-Warni, gdzie znajduje się większość kolorowych domów, otrzymaliśmy bilet, natomiast w Kampung Tridi, w którym mury i chodniki zostały przekształcone w obrazy – breloczek maskotkę wykonaną przez tamtejsze dzieci. Spędziliśmy tam ponad godzinę, pijąc herbatę i słuchając opowieści mieszkańca Malang, który przysiadł się do naszego stolika. W trakcie rozmowy polecił nam inne ciekawe miejsca w mieście. Kolejnym punktem była znajdująca się nieopodal niebieska dzielnica – Kampung Biru Arema, gdzie wszystkie domy pomalowane są na niebiesko – dużo bardziej zadbana i urokliwa dzielnica.

Kajoetangan Heritage Village

Następnie, za wcześniejszym poleceniem, udaliśmy się do zabytkowej dzielnicy – Kampoeng Heritage Kajoetangan, wstępując przy okazji na ptasi targ – uliczkę, gdzie można było kupić wszelkiego rodzaju ptaki oraz inne zwierzaki, a także różnorodne akcesoria dla zwierzaków.

Historyczne Zaułki Kampoeng Heritage Kajoetangan

Dzielnica Kampoeng Heritage Kajoetangan to obszar składający się z zabytkowych budynków. Wędrując ciasnymi uliczkami i podziwiając historyczną zabudowę, można przenieść się w czasie o kilkadziesiąt lat wstecz. Piliśmy kawę w domu, przerobionym na kawiarnię, z wystrojem z lat 70-80 – wszystko zachowane było w bardzo dobrym stanie. Przy wyjściu z dzielnicy kupiliśmy sobie słodkie i słone przekąski usmażone i przygotowane przez mieszkankę dzielnicy – były to najlepsze przekąski, jakie jedliśmy podczas całej podróży.

Anna

Indonezja - spis treści

kraj wysp, wulkanów i wodospadów

Wulkan Ijen - Blue Fire

Jedno z dwóch takich miejsc na świecie