Okolice Jebel Shams | góry Al-Hadżar
Zachwyciłem się górami Omanu. Nie jakoś szczególnie z powodu ich uroku – wręcz przeciwnie – widziałem wiele piękniejszych pasm górskich. W górach Al-Hadżar było chłodno. I to na tyle chłodno, że przy wieczornym ognisku musiałem ubrać bluzę. Wspaniałe uczucie.
Misfat al Abriyyin
To łatwo dostępna górska wioska znajdująca się na wysokości około 900 m. n. p. m. Jej główną atrakcją są stare, tradycyjne domy na pół wciąż zamieszkałe przez Omańczyków. Stara część wioski znajduje się tuż obok wadi, czyli naturalnego źródła wody, dzięki któremu praktycznie cała osada otoczona jest bujną roślinnością. W przeciwieństwie do informacji zawartych w przewodniku – nie ma żadnego problemu z kąpaniem się. Sami mieszkańcy zachęcali nas do tego. Nie warto korzystać ze sztucznego zbiornika znajdującego się niedaleko zabudowań. Wystarczy przejść około 20 minut w głąb wadi, aby znaleźć się na dnie dolinki. Tutaj możemy rozłożyć koc, przebrać się i wskoczyć do ciepłej wody.
W centrum nowszej części miejscowości znajduje się przygotowany przez Ministerstwo Turystyki kemping, na którym można bezpłatnie przespać się i skorzystać z prysznica. Miejsce to de facto bardziej przypomina parking z placem zabaw, ale namiot bez problemu można rozłożyć na betonie. Darmowy prysznic jest także nieocenionym dodatkiem. Nie ma żadnych problemów z bezpieczeństwem. Przez cały dzień nad obiektem czuwa stróż. Toalety są jak na arabskie standardy relatywnie czyste.
Plateau Jabal Shams
Sam szczyt Jabal Shams jest niedostępny dla turystów, gdyż znajduje się na nim baza wojskowa. Szybką alternatywą może być wjazd na płaskowyż znajdujący się u podnóża góry. Jest to doskonałe miejsce na nocleg pod chmurką i spacer.
Z Misfat al Abriyyin na plateau prowadzi dość stroma i kręta droga o długości około 35 km. Problematyczny może okazać się jedynie ostatni odcinek o długości 7 km, w przeciwieństwie do drogi na szczycie – nie jest położony na nim asfalt, a jedynie zwykły żwir. W Internecie i przewodnikach sugerowano, iż do wjazdu na samą górę potrzebny jest samochód 4×4. Omańczycy twierdzili, że napęd na 4 koła się przyda, ale nie jest konieczny. My to potwierdzamy – Toyotą Corollą na plateau wjechać można, ale trzeba uważać.
W dolnej części płaskowyżu znajduje się coś w rodzaju niewielkiej wioski, wydawało się nam, że zamieszkałej. Jest tutaj także kilka resortów, które oferują noclegi. Ceny są zróżnicowane: od 60 zł za miejsce pod namiot do 600 za łóżko w apartamencie. Nie skorzystaliśmy. Polecamy nocleg pod gołym niebem – miejsca jest bardzo dużo. Na miejscu nie ma dostępu do bieżącej wody/źródła. Zapas należy wziąć ze sobą z dołu. Można rozpalić ognisko. Problemem może być znalezienie czegokolwiek, co mogłoby się dłużej palić – wszystko możliwe zostało już wcześniej spalone…
Wyjątkowo denerwujące są półdzikie kozy, które potrafią wskoczyć na dach samochodu, porwać i zjeść dokumenty oraz polować na jedzenie (wszystko z naszego doświadczenia). Kozy na szczęście w nocy śpią.
Oman’s Grand Canyon
Z Plateau Jabal Shams poprowadzonych jest wiele szlaków turystycznych. Niestety nie mieliśmy czasu na wędrówki. Godną uwagi atrakcją jest Wielki Kanion, na którego zboczach podziwiać można szczyt Jabal Shams. Kanion jest naprawdę majestatyczny. Dla mnie wspinacza i taternika kilkusetmetrowe ściany opadające do doliny były widokiem wyjątkowo imponującym.
Na pobyt w górach Al-Hadżar można przeznaczyć nawet kilka dni. Możliwości spędzania wolnego czasu jest tutaj bez liku: wspinanie, spacerowanie, biwakowanie, rower. Mimo, że we wrześniu temperatura nie była zabójcza – lepiej wybrać miesiące bardziej zimowe, na pewno będzie przyjemniej.
Al-Hadżar było jedynym miejscem w Omanie, gdzie… na niebie pojawiły się chmury!
Fot. Mariusz Simka & Łukasz Tudzierz