Uciekając z Cebu przed deszczową pogodą mieliśmy niemały orzech do zgryzienia. Początkowo planowaliśmy pojechać na północ wyspy Luzon, w okolice miejscowości Batad i Sagada, aby zobaczyć tarasy ryżowe oraz tak zwane “wiszące trumny”. Jednak prognoza pogody zapowiadała tam nie tylko obfite opady deszczu, ale i temperaturę w okolicach 15 stopni. Uznaliśmy, że jedno kilkudniowe przeziębienie nam wystarczy i za nasz kolejny cel obraliśmy miasto Angeles, znajdujące się 100 kilometrów na północ od Manili. To właśnie w okolicy Angeles znajdują się dwa wulkany – wygasły Arayat i aktywny Pinatubo. Co więcej, w tym rejonie pogoda na kolejne dni zapowiadała się bardzo dobra.
Gdzie spać w Angeles?
Nocleg zarezerwowaliśmy w bardzo urokliwym pensjonacie La Casa Pension & Blue Boar Inn niedaleko lotniska Clark. Dopiero w drugim dniu zorientowaliśmy się, że nocujemy w bardzo specyficznej dzielnicy. Właścicielem hoteliku był weteran wojenny USA, co nie było niczym przypadkowym, gdyż w całej dzielnicy było mnóstwo emerytowanych wojskowych, którzy upodobali sobie Clark jako miejsce… seksturystyki i spotkań “po latach”. Przy głównej ulicy naliczyliśmy kilkanaście klubów nocnych zarówno dla klienteli heteroseksualnej, jak i homoseksualnej. Mimo dość osobliwego charakteru miejsca czuliśmy się tam bezpiecznie, spacerując zarówno w dzień, jak i w nocy.
![](https://tuudi.net/wp-content/uploads/2023/03/Arayat001-768x1024.jpg)
![](https://tuudi.net/wp-content/uploads/2023/03/Arayat017-768x1024.jpg)
![](https://tuudi.net/wp-content/uploads/2023/03/Arayat019-768x1024.jpg)
Mount Arayat
Jako nasz pierwszy cel obraliśmy Mount Arayat – wygasły wulkan o wysokości 1033 m. n.p.m. dumnie górujący nad okolicą. Arayat jest wygasłym wulkanem, jednakże brak jest historycznych zapisów o jego erupcji. Sama góra dzieli się na dwa wierzchołki – północny i południowy, połączone tak zwanym Trawersem Arayatu. Najłatwiejszy i najszybszy szlak prowadzi na wierzchołek północy, na którym to znajduje się posterunek policji pilnujący czegoś w rodzaju stacji przekaźnikowej lub radiowej. Realny czas wejścia i zejścia na wierzchołek północny wynosi od 3 do 5 godzin, natomiast trawers od 8 do 10 godzin.
Jak wejść na Mount Arayat?
Dostępne w Internecie opisy wejścia na Arayat nie były jednoznaczne. Większość komentatorów twierdziła, że jest to stosunkowo trudna góra, na której zdobycie oraz zejście należy poświęcić około… 8 godzin. Z perspektywy czasu możemy powiedzieć – jednym problemem, aby wejść na Arayat jest dojazd do punktu startowego.
Nocując w Angeles należy trycyklem lub jeepney dojechać do centrum handlowego MarQuee Mall (150 php). Na przystanku znajdującym się w tym miejscu trzeba wsiąść do jeepneya (25 php) jadącego do Magalang i poprosić o zatrzymanie się obok postoju trycykli w dzielnicy San Nicolas I (niedaleko Magalang Municipal Hall). Dalej należy złapać trycykla i kierować się do DENR Checkpoint (150 / 200 php).
To właśnie w tym miejscu rozpoczyna się szlak na szczyt Arayatu. Konieczne jest wykupienie biletu wstępu (100 php / osoba ) do Parku Narodowego oraz opłacenie obowiązkowego przewodnika. Dla obcokrajowców cena wynosi 1000 php na jedną grupę. W punkcie kontrolnym – na terenie parku dostępne są sanitariaty oraz coś w rodzaju małego straganu, gdzie kupić można owoce, kawę, wodę i słodycze. Jednakże sugerujemy, aby prowiant na wycieczkę zakupić wcześniej bo wiodącymi produktami możliwymi do zakupu były pół kilogramowe worki z tamaryndowcem oraz ogromne i bardzo smaczne mango.
Checkpoint i wejście do parku narodowego znajduje się mniej więcej w połowie drogi krzyżowej, której to stacje zbudowane są na zboczu góry. Mniej więcej w ¼ drogi po odbiciu w lewo znajdziemy Banal A Bunduc Dalan Ning Krus, czyli ogromny pomnik Jezusa Chrystusa zmartwychwstałego, coś na wzór naszego rodzimego ze Świebodzina.
![](https://tuudi.net/wp-content/uploads/2023/03/Arayat003-768x1024.jpg)
![](https://tuudi.net/wp-content/uploads/2023/03/Arayat005-1024x768.jpg)
![](https://tuudi.net/wp-content/uploads/2023/03/Arayat007-1024x768.jpg)
Jak wygląda szlak na Arayat?
Jak we większości miejsc na Filipinach, konieczność opłacenia przewodnika nie wynika z niebezpieczeństwa czy obiektywnych trudności, lecz jest raczej formą wsparcia lokalnych społeczności, które żyją z odwiedzających kraj turystów. Nie inaczej jest z wejściem na Arayat – nasza przewodniczka była dobrym kompanem podczas wędrówki, robiąc nam zdjęcia oraz opowiadając o rodzimej faunie i florze. Przewodniczka narzekała, że po pandemii koronawirusa turystów jest znacznie mniej, ale mają nadzieję, że w najbliższych latach ich liczba przynajmniej dorówna okresowi sprzed pandemii.
![](https://tuudi.net/wp-content/uploads/2023/03/Arayat016-768x1024.jpg)
![](https://tuudi.net/wp-content/uploads/2023/03/Arayat015-768x1024.jpg)
![](https://tuudi.net/wp-content/uploads/2023/03/Arayat012-768x1024.jpg)
![](https://tuudi.net/wp-content/uploads/2023/03/Arayat013-768x1024.jpg)
![](https://tuudi.net/wp-content/uploads/2023/03/Arayat014-768x1024.jpg)
![](https://tuudi.net/wp-content/uploads/2023/03/Arayat009-768x1024.jpg)
![](https://tuudi.net/wp-content/uploads/2023/03/Arayat006-768x1024.jpg)
![](https://tuudi.net/wp-content/uploads/2023/03/Filipiny_zdjecia001-1024x768.jpg)
![](https://tuudi.net/wp-content/uploads/2023/03/Filipiny_zdjecia002-768x1024.jpg)
Sam szlak nie jest wymagający. W kilku miejscach znajdują się liny, przydatne po opadach deszczu, gdy ziemia jest mokra lub wilgotna. Ścieżka prowadzi przez bardzo gęsty las, miejscami przypominający filmową dżunglę. Szczególnie zapadały nam w pamięć dźwięki owadów i drzew, które niczym nie przypominały odgłosów naszych lasów. Wejście na szczyt raczej spokojnym tempem zajęło nam około 2 godzin.
Widok ze szczytu
Szlak na Arayat
Dźwięki bambusa
Z polanki szczytowej rozpościerał się ciekawy widok na okolicę oraz wierzchołek południowy – dopiero z tego miejsca zrozumiałem dlaczego trawers całej góry jest tak długi. Przejście pomiędzy wierzchołkami jest rzadko uczęszczane i koniecznie jest przedzieranie się przez zarośla. Nieśpiesznie schodząc ze szczytu zahaczyliśmy jeszcze o White Rock, z którego to miejsca doskonale było widać Angeles oraz Clark, gdzie mieszkaliśmy.
![](https://tuudi.net/wp-content/uploads/2023/03/Arayat010-1024x768.jpg)
![](https://tuudi.net/wp-content/uploads/2023/03/Arayat011-768x1024.jpg)
Cała wycieczka zajęła nam około 4:30h z założeniem, że nie spieszyliśmy się wcale. Opisywane w Internecie przejścia ośmiogodzinne albo dotyczą ludzi, którzy nie mają absolutnie żadnej kondycji albo robią niesamowicie długie przerwy. Pamiętajcie aby wziąć ze sobą duży zapas wody, wilgotność w tym miejscu była zdecydowanie wyższa niż w mieście. Wycieczkę warto rozpocząć wcześnie rano. Już w okolicach południa temperatura i wilgotność zaczęła niesamowicie mocno doskwierać mimo tego, iż większość szlaku poprowadzona była w cieniu.
![](https://tuudi.net/wp-content/uploads/2023/03/Arayat018-768x1024.jpg)
![](https://tuudi.net/wp-content/uploads/2023/03/Arayat002-768x1024.jpg)
Wulkan Pinatubo – miejsce ze smutną historią
Wulkan Pinatubo określany jest w przewodnikach i Internecie jako jedna z największych atrakcji Filipin. I w rzeczywistości tak jest – ze wszystkimi pozytywnymi i negatywnymi konsekwencjami popularności.
Na szczyt Pinatubo, a raczej w okolice jego zalanego krateru można wybrać się tylko wraz z zorganizowaną wycieczką oraz licencjonowanym przewodnikiem. Nasz wybór padł na firmę TRIPinas Travel and Tour – gdzie za tak zwany “shared group tour” zapłaciliśmy 2500 php za osobę. W cenie był transfer komfortowym vanem z Angeles, przejazd 4×4 do punktu rozpoczęcia szlaku oraz wszystkie opłaty środowiskowe i bilety wstępu. Naszą wycieczkę dzieliliśmy wraz z parą turystów z Izraela. W sumie były nas 4 osoby. Nieźle, prawie jak wycieczka prywatna, która kosztowała ponad 5000 php od osoby.
Jak wygląda wejście na Pinatubo?
Punktualnie o 5 rano spod pensjonatu odebrał nas kierowca TRIPinas. Po niecałej godzinie dojechaliśmy do Capas Satellite Tourism Office, będącego czymś w rodzaju miejsca przesiadkowego dla turystów. Podpisaliśmy oświadczenia o dobrym stanie zdrowia, wieku i adresie zamieszkania. Następnie po szybkim śniadaniu wraz z lokalnym przewodnikiem i kierowcą zapakowaliśmy się do starego jeepa 4×4. To właśnie teraz rozpoczęła się właściwa część naszej wycieczki. Samochodem terenowym przez trochę księżycowy, a trochę wulkaniczny krajobraz jechaliśmy ponad godzinę aby dotrzeć do punktu, w którym kończy się droga, a rozpoczyna szlak do zalanego krateru wulkanu.
![](https://tuudi.net/wp-content/uploads/2023/03/Pinatubo002.jpg)
![](https://tuudi.net/wp-content/uploads/2023/03/Pinatubo003.jpg)
![](https://tuudi.net/wp-content/uploads/2023/03/Pinatubo001.jpg)
![](https://tuudi.net/wp-content/uploads/2023/03/Pinatubo005.jpg)
![](https://tuudi.net/wp-content/uploads/2023/03/Pinatubo004.jpg)
Mimo wielu terenówek zaparkowanych na prowizorycznym parkingu, na szlaku nie było tłumów. Spokojnym tempem szliśmy w górę korytem rzeki, raz po raz przechodząc po kamieniach przez wodę. Krajobraz był bardzo zróżnicowany. Wraz z upływem czasu koryto rzeki zwęziło się, tworząc coś w rodzaju wąwozu z niezwykle bujną i zieloną roślinnością kontrastującą ze wcześniejszym księżycowym pyłem i piaskiem.
Także i tutaj internetowe opisy nie pokrywały się z rzeczywistością – do punktu docelowego doszliśmy w niecałą godzinę, robiąc w międzyczasie dużo zdjęć i przerw. Szlak jest bardzo łatwy i niewymagający, poradzą sobie nawet osoby nie mające dobrej kondycji.
![](https://tuudi.net/wp-content/uploads/2023/03/Pinatubo011-768x1024.jpg)
![](https://tuudi.net/wp-content/uploads/2023/03/Pinatubo010-768x1024.jpg)
![](https://tuudi.net/wp-content/uploads/2023/03/Pinatubo009-768x1024.jpg)
![](https://tuudi.net/wp-content/uploads/2023/03/Pinatubo006-768x1024.jpg)
![](https://tuudi.net/wp-content/uploads/2023/03/Pinatubo007-768x1024.jpg)
![](https://tuudi.net/wp-content/uploads/2023/03/Pinatubo008-768x1024.jpg)
Krater i jezioro Pinatubo
Po godzinie lekkiego trekkingu osiągnęliśmy miejsce docelowe, będące de facto punktem widokowym znajdującym się kilkanaście metrów nad taflą jeziora Pinatubo powstałego po erupcji wulkanu w 1991 roku (ponad 800 osób zginęło, a kilka tysięcy zostało rannych). Od kilku lat ze względu na duże zanieczyszczenie wody kategorycznie zakazana jest kąpiel oraz schodzenie w dół do jeziora. Co ciekawe, na starych fotografiach widać turystów kąpiących się w wodach Pinatubo. Z tego miejsca rozpościera się wspaniały widok na zalany krater oraz opadające w dół zbocza wulkanu, którego najwyższy punkt wznosi się na wysokość 1486 m. n.p.m.
![](https://tuudi.net/wp-content/uploads/2023/03/Pinatubo013-1024x768.jpg)
![](https://tuudi.net/wp-content/uploads/2023/03/Pinatubo014-1024x768.jpg)
![](https://tuudi.net/wp-content/uploads/2023/03/Pinatubo015-768x1024.jpg)
![](https://tuudi.net/wp-content/uploads/2023/03/Pinatubo016-768x1024.jpg)
Dla spragnionych i głodnych turystów Filipińczycy przygotowali kilka straganów, na których kupić można grillowane mięso, zimne napoje, słodycze oraz trochę kiczowate magnesy na lodówkę. Po godzinnym odpoczynku i leniuchowaniu rozpoczęliśmy zejście. Po 50 minutach doszliśmy do naszego jeepa, którym następnie zjechaliśmy aż do parkingu. W tym czasie warunki pogodowe zmieniły się, temperatura wzrosła, powietrze stało się suchsze, a co za tym idzie – jazda odkrytym 4×4 była mniej komfortowa. Pył i piasek wszedł chyba we wszystkie zakamarki naszych ubrań i plecaka oraz we włosy. W tej sytuacji warto mieć kurtkę przeciwdeszczową, która lepiej uchroniłaby nas przed wszechogarniającym pyłem :)
Przed 13.00 byliśmy już na parkingu. Dobry czas zważywszy na to, że w ten sam dzień planowaliśmy się dostać do Tagaytay.
Droga 4×4
Szlak do krateru
Przejeżdżamy przez rzekę
Czy warto jechać na Pinatubo?
Jak na warunki filipińskie Pinatubo nie jest tanią atrakcją. Jednak w naszym odczuciu, mimo komercyjnego charakteru całej wycieczki – jest to miejsce warte odwiedzenia i zobaczenia. Szczególnie polecamy połączenie wycieczki z wejściem na opisywany powyżej Arayat. Dwa wulkany mimo, iż nie są podobne do siebie, dostarczą Wam trochę zmęczenia, emocji, adrenaliny i obcowania z naturą. W każdym dniu doświadczycie czegoś innego.
Łukasz