Tak ciekawej kampanii wyborczej chyba jeszcze nie było. Nie wszędzie oczywiście, ale w 30 okręgu wyborczym, gdzie mieszkańcy Rybnika oraz powiatu rybnickiego i mikołowskiego pójdą 21 kwietnia przedterminowo do urn. Ciekawie, bo Kaczyńskiego w Łaziskach Górnych jeszcze nie było, a Korwin-Mikke jest w trakcie wojaży po największych pipidówach okręgu.
Śmierć Antoniego Motyczki jest bez wątpienia wielką tragedią, ale równocześnie okazją dla lokalnych i krajowych ugrupowań na stosunkowo łatwy i głośny sukces. Z wyliczeń portalu Rybnik.com.pl wynika, że tylko 3.000 głosów wystarczy, aby wygrać przedterminowe wybory i dostać się do senatu. Dlaczego tak mało? Niska frekwencja robi swoje.
Podobno kiedyś 3 tys. głosów można było kupić na wsiach za butelki wysokoprocentowych trunków. Dziś spożycie wódki spada, więc kampanię wyborczą prowadzi się w sposób zgoła inny. Toteż zebranie takiej ilości głosów zależy głównie od twardego elektoratu, który uda się zmobilizować i wysłać za darmo do lokalu wyborczego. Brzmi banalnie prosto, jednak przekonanie kilku tysięcy ludzi, aby bez owczego pędu poszli i zakreślili odpowiednią kratkę, łatwe bynajmniej nie jest.
Mówcie co chcecie, ale kandydatów liczy się czterech.
– Mirosław Duży, PO. Niegdyś przez 3 kadencje był burmistrzem Łazisk Górnych. Chodziły plotki o jego aspiracjach na stanowisko starosty powiatu mikołowskiego. Aspiracje przegrały z rozgrywkami politycznymi i ostatecznie został… prezesem PGKiM w Łaziskach Górnych. Fucha całkiem niezła, ale widocznie mało ambitna, pewnie dlatego pan Duży zdecydował się kandydować z ramienia Platformy. Niby pochodzi z ludu, ale mam wrażenie, że został wystawiony przez PO z powodu braku innych odpowiednich kandydatów.
– Bolesław Piecha, PIS. Co tam Piecha, ważne, że PIS przypomniało sobie o Śląsku! W Rybniku odbyło się wyjazdowe posiedzenie klubu, Kaczyński przyjedzie do Łazisk Górnych, Macierewicz do Orzesza, Brudziński do Mikołowa. Uprawiana jest demagogia, jakoby praca górników była służbą (wyjątkowy smaczek), podkreślane jest znaczenie rodziny, tradycji i potencjału Śląska. Czekam, aż ktoś wreszcie się odniesie do ponad 800 tys. obywateli RP, który zadeklarowali narodowość śląską. Ale się pewnie nie doczekam.
– Janusz Korwin-Mikke, KNP. Wygrana Korwina byłaby wyjątkowym hitem. Po paśmie druzgoczących porażek na przestrzeni kilkunastu lat, tylko wierni wyznawcy byłego prezesa UPR wierzą jeszcze w sukces, który (paradoksalnie) jest możliwy. Niebywała mobilizacja w Internecie + spotkania w praktycznie każdym mieście i wsi mogą dać Korwinowi zwycięstwo. Pytanie nasuwa się jedno – czy Śląsk naprawdę potrzebuje politycznego klauna w Senacie?
– Paweł Polok, RAŚ. W łaziskim powietrzu można wyczuć, że autonomiści zdają sobie sprawę, że taka okazja może się dla nich szybko nie potworzyć. Mam wrażenie, iż RAŚ dwoi się i troi, ale pomysłu na ciekawą kampanię wyborczą nie ma. Happening z furą ciągniętą przez konie? Oceńcie sami.
Jednak chciałbym, żeby się udało. Nie ze względu na Poloka, który kandydatem wybitnym nie jest, ale ze względu na przekaz, który poszedłby w Polskę. Warto przypomnieć Warszawie, że Śląsk to nie rezerwat, a Ślązacy to nie Indianie, ale pełnoprawni obywatele, którzy chcą, aby ich głos był usłyszany. Autonomista w senacie? To dopiero narobiłoby mętliku!
Wybory za trochę ponad tydzień. Starcie będzie wyjątkowo interesujące, a różnice pomiędzy kandydatami minimalne. Kupcie popcorn w Biedronce i obserwujcie. Zapowiada się walka do ostatniej rundy.
Miałam nie iść na wybory, ale po przeczytaniu wpisu postanowiłam pójść.