Jest rok 1865. W Dąbrowie-Podlesiu (Katowice) przebiega budowa pierwszej linii kolejowej mającej połączyć Pszczynę z Katowicami przez Tychy, Murcki i Szopienice. By ją poprowadzić trzeba pokonać przeszkody: las, obniżenia terenu, mokradła, rzeki. Budują nasypy, przygotowują grunt pod torowisko. W Dąbrowie pomiędzy lasem, a rzeką w miejscu gdzie przewidziana jest trasa linii kolejowej natrafiają na cmentarzysko żołnierskie. Pochowanymi okazują się żołnierze sascy, co potwierdzają znalezione przy nich guziki i inne atrybuty odzieży. Co tu robiły wojska saskie i kiedy? Dlaczego tu zostali pochowani? Czy odbyła się tu jakaś bitwa? Odpowiedź na te pytania może być zaskakująca.
By rozwiązać te zagadki, trzeba cofnąć się w czasie o kolejne 130 lat tj. do roku 1734, bowiem z tego okresu pochodzą mogiły. W tym czasie ziemia pszczyńska należy do rodu Promnitzów, a dokładnie niejakiego barona Erdmana II. To dobry trop w poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie co robili tutaj sascy żołnierze, bo choć jesteśmy na ziemiach Górnego Śląska, podległych cesarza Austrii, pan na Pszczynie Erdman II Promnitz jest także w posiadaniu dóbr żarskich. Dobra te leżące na Łużycach, są w owym czasie główną siedzibą rodową, będąc pod zwierzchnictwem elektorów saskich. Między innymi Augusta II Mocnego i Augusta III Sasów. To jednak nie wyjaśnia całkowicie sprawy bytności wojska saskiego w tym miejscu. Sprawa ta ma bezpośredni związek przede wszystkim z Polską.
Wojna domowa w Polsce w latach 1733-36.
Po śmierci króla Augusta II Mocnego w lutym 1733 roku, nastąpił czas bezkrólewia. Historia uczy, że jest to czas niespokojny, różnych politycznych projektów nierzadko wprowadzanych siłą, wpływów możnych europejskich rodów, chcących postawić na tronie własnego sprzymierzeńca. Nie inaczej historia potoczyła się tym razem. Na sejmie konwokacyjnym pod wpływem dotychczasowych doświadczeń i pewnie politycznych rozgrywek możnych, został przyjęty wniosek o odrzuceniu wszelkich kandydatów spoza Polski. Naturalną kandydaturą wydawała się osoba Stanisława Leszczyńskiego, jawnie popierana przez Francję. Było to jednak wbrew wspólnym interesom Austrii i Rosji.
12 września 1733 roku Stanisław Leszczyński został wybrany królem Polski przez zdecydowaną większość szlachty. W międzyczasie do walki o koronę włączył się syn zmarłego króla polski Fryderyk August, który zrzekając się praw do tronu austriackiego i kurlandzkiego, zawarł porozumienie z Rosją i Austrią. Stronnicy Sasa, szlachta polska pod osłoną wojsk rosyjskich zawiązali osobną elekcję, ofiarując tron Fryderykowi Augustowi jako Augustowi III. Zbrojna interwencja sasko-rosyjska, stały się dla Francji pretekstem do wypowiedzenia wojny Austrii. Podwójna elekcja, a w końcu wojna domowa o tron polski przybrała wymiar wojny międzynarodowej.
Ta bezpardonowa polityka międzynarodowa o koronę polską ma istotny związek z przebywaniem wojsk saskich w Podlesiu. Na prośbę elektora saskiego i jednego z dwóch ówczesnych królów polskich Augusta III, pan na Pszczynie zgodził się na zainstalowanie obozu szpitalnego obcych wojsk. Zezwalały na to władze Austrii popierające Augusta III. Obóz dowodzony jest przez gen. por. von Diemara i gen. mjr barona de Lowendahl działał mniej więcej przez 3 letnie miesiące roku 1734. Istniał on pomiędzy rzeką Dupiną (dziś Mleczna) stanowiąc naturalną linię obronną i otoczony był zasiekami. Przewinąć się przezeń miało ponoć 517 żołnierzy. Starano się tu odizolować przede wszystkim chorych na szerzące się w wojsku choroby, w tym podobno zakaźne. Został zlikwidowany w sierpniu tegoż roku. Na miejscu pozostawiono pochówek zmarłych żołnierzy.
Odnajdując po ponad stu latach najprawdopodobniej zapomniany cmentarz przy budowie kolei, przeniesiono pochowanych tu ludzi w okolice wzgórza, gdzie do lat 50-tych XX wieku istniała mała kapliczka w przysiółku Dąbrowa. Nie przetrwała do dzisiaj, choć pamiętają ją starsi mieszkańcy Podlesia. Zlikwidowana została w czasie nasilonej propagandy socjalistycznego państwa ludowego. Wielka szkoda, tym bardziej że ma to być miejsce pochówku, gdzie winien panować szacunek zmarłym. A że przy tym mamy tu ślad zbiegającej się historii kilku państw, warty jest naszej szczególnej pamięci. Byłoby świetnie gdyby udało się odtworzyć to symboliczne miejsce.
Dziś jedyną pozostałością odwołującą się do tamtych wydarzeń jest nazwa ulicy – Saska. Co ciekawe, nie odnosi się ta nazwa tylko do opisanego powyżej wydarzenia. Było tez inne z Sasami związane, ale o tym kiedy indziej.
Bartłomiej Zatorski – tekst przysłany na niedawny konkurs historyczny na blogu.
Bardzo ciekawy wpis… to tylko jedna ulica, a tak wiele można się dowiedzieć zaczynając od tego punktu wyjścia. dzięki za wpis i czekam na kolejne.
Podziwiam osoby, które mają taką wiedzę.