Dlaczego NOSPR to nie miejsce na odważny rap?

Dziś idę pod prąd wśród tych, którzy są w większości i uważają, że występ Miuosha, Jimka i orkiestry symfonicznej w sali NOSPRu był genialnym wydarzeniem bez precedensu. Jedynie z ostatnim stwierdzeniem mogę się zgodzić, gdyż niebywałość połączenia symfoników i rapera była tym, co przekonało mnie aby kupić bilet.

Po wyjściu z koncertu nie zmieniłem swojego zdania i dalej uważam, że rap jest muzyką stworzoną na blokowiskach i choćby stanąć na głowie i wpuścić raperów do sal koncertowych filharmonii czy teatru, to nie ma szans aby stał się czymś więcej. Jednocześnie muszę oddać szacunek organizatorom, którzy nie bali się połączyć dwóch, zupełnie różnych od siebie światów. Pomimo, że połączenie było dla mnie zupełnym niewypałem to sądząc po szybkości wyprzedanych biletów oraz reakcji publiczności – koncert trafił na podatny grunt odbiorców.

Zdaję sobie sprawię jak dziwnie teraz to zabrzmi – największym problemem koncertu był… sam Miuosh, który zagłuszał orkiestrę. Naprawdę starałem się, naprawdę usiadłem na miejscu bez uprzedzeń i z otwartym umysłem na nowe doświadczenia muzyczne. Ale nie dało się, po prostu nie dało.

Jeśli istniałby jakiś magiczny sposób na oddzielenie wrzasku Miuosha od dźwięków orkiestry… To oczywiście moje nieśmiałe marzenia. Wydaje mi się, że o Radzimirze Dębskim (Jimku) jeszcze wiele usłyszymy. A jak odwiedzi NOSPR już tym razem bez współpracy ze śląskimi raperami to polecam Wam w ciemno kupić bilet.

Dla fanów alternatywnej muzyki poważniej festiwal Tauron Nowa Muzyka dwa i trzy lata temu przygotował nie lada gratkę. Ekscentryczny Chilly Gonzales otworzył festiwal grając w piżamie nogami na fortepianie. Natomiast rok później The Brandt Brauer Frick udowodnili, że można połączyć muzykę poważną z klubowym brzmieniem elektroniki.

A jak było wczoraj? Właśnie tak.

Znów. I tak samo tutaj pięknie. #katowice #nospr Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika Łukasz T. (@tuudinet) 7 Mar, 2015 o 1:14 PST