Drogi NFZcie, ręce won od Śląskiej Karty!

-

Naród Polski ma zadziwiającą zdolność do niszczenia rzeczy, nie boję się tego słowa – wybitnych, a zastępowania ich miernymi. Nie inaczej jest i tym razem – funkcjonująca już od 2002 roku Śląska Karta Ubezpieczenia Zdrowotnego jest ewenementem w skali całego kraju – po włożeniu karty do czytnika od razu wiadomo, czy pacjent jest ubezpieczony oraz ile i jakie recepty wypisał mu lekarz.

To tyle z teorii. W praktyce, jak donoszą Tuudiemu źródła zbliżone do lekarskich, dane zawarte na karcie nie zawsze jednoznacznie wskazują, czy pacjent jest ubezpieczony, czy nie. Nie wynika to oczywiście ze złej woli pacjenta, ale ze złego rozkładu obowiązków prawnych – w teorii, pracodawca powinien zgłaszać ubezpieczenia nowego pracownika, tak szybko jak to możliwe. Często zdarza się, że informacja od pracodawcy, trafia do głównego systemu po kilku miesiącach. Tak wiec, czy pacjent w świetle prawa, powinien korzystać z przysługującej mu opieki zdrowotnej, czy nie?

Powyższe niedogodności można rozwiązać bardzo prosto – nakładając na pracodawcę obowiązek szybkiego zgłoszenia pracownika do ubezpieczania opieki zdrowotnej. Niestety, póki co brakuje woli i chęci politycznej…

Rację ma Andrzej Sośnierz były szef Narodowego Funduszu Zdrowia, inicjator wprowadzenia Śląskich kart, który stwierdził, iż zamieszanie z kartami i ich nieprzystosowaniem do iluś tam cyfr na recepcie nie powinno wcale wyjść poza mury NFZu i należałoby rozwiązać  poprzez wprowadzenie nowego programu komputerowego. Ostatecznie wyciekła informacja (nie sposób stwierdzić na ile wiarygodna) o planowanej likwidacji karty. Na reakcję nie trzeba było długo czekać.

O istocie i konieczności decentralizacji podejmowanych decyzji na szczeblach państwowych, niech świadczą słowa Sośnierza:

Zanim centrala na dobre zorientowała się, że chcemy wprowadzić elektroniczne karty, myśmy już je mieli. Próbowali nas hamować, ale było za późno. U nas decyzje zapadały w ciągu godzin. W skali kraju tak się nie da, bo instytucje są ociężałe. Mam wrażenie, że na poziomie kraju chodzi nie o to, żeby coś wdrożyć, ale żeby wdrażać. Wdrażanie daje etaty i spokój. A jak się coś wdroży, zaraz pojawiają się pytania: „A kto na tym zarobił: Zdziśka czy Kazik?”. Politycy są mięczakami, boją się.

Źródło: http://www.rp.pl

– Karta chipowa powstała 11 lat temu, za czasów Śląskiej Regionalnej Kasy Chorych. Wszyscy eksperci mówią zgodnie, że była to jedna z najlepszych kas chorych, nie warto by do tego pomysłu wrócić?

Jestem gorącym zwolennikiem tego pomysłu. Tamte czasy pokazały, że będąc trochę bardziej samodzielni, byliśmy sprawniejsi, potrafiliśmy podjąć szybciej decyzje, może odważniejsi. Warto więc wrócić do tego pomysłu bo to było też dobre dla Polski.

– A jeśli reszta kraju będzie przeciwna?

Jeśli inni nie chcą to przywróćmy chociaż naszą śląska kasę chorych. (…) Wszystko się da załatwić, nawet w kilka miesięcy. Oczywiście jak się chce i ma sprawnych urzędników. Jak się to powierzy nieudacznikom to będzie trudniej.

Źródło: http://www.mmsilesia.pl

Pytanie jest zasadnicze, dlaczego Polska boi się samodzielności decyzyjnej Śląska? Może to przejaw zazdrości, że u nas można wprowadzić udogodnienia, o których reszta kraju póki co tylko marzy?

 


Chcesz być na bieżąco? Obserwuj Portal w Google News!
Łukasz Tudzierz
Łukasz Tudzierzhttps://tuudi.net
Ślązak, felietonista, taternik. Od 2006 roku opisuję i komentuję Górny Śląsk. Mieszkam w Katowicach, pochodzę z Łazisk Górnych. Kocham Śląsk.

9 KOMENTARZE

  1. Celem powstania Kas Chorych było obsadzenie stanowisk przez drużyny Jerzego Buzka. AWS się bowiem nauczyła, że gdzieś trzeba trwale, ustawowo usadzić swoją nomenklaturę, gdyż SLD jak doszedł do władzy w 1993 roku, całkowicie wymienił biurokrację, od sprzątaczek po dyrektorów. Chodziło o to z Kasami Chorych, by obok usadzonej przez SLD nomenklatury komunistycznej, obsadzić jeszcze na stołkach nomenklaturę opozycyjną. Stąd za Buzka nastąpił taki skokowy wzrost urzędników i podatków na ich utrzymanie.
    Kasy Chorych Zostały zlikwidowane potem dlatego, że rząd Millera nie miał prawnej możliwości wymiany ludzi na stanowiskach, dlatego powstał w tym celu od nowa NFZ.

    Żaden system nie naprawi leczenia poza prywatyzacją. Prywatyzacji chcą lekarze i chcą pacjenci. Tylko biurokracja (pośrednicy) nie chce, dlatego prywatyzacji nie ma.

  2. Popyt na usługi medyczne jest nieograniczony, zatem masz rację – jakakolwiek reforma inna od prywatyzacji nie rozwiąże problemu słabego Polskiej służbie zdrowia. Oczywiście tutaj pojawia się inne niebezpieczeństwo, bardziej społeczne, ale to już temat do rozważań na inny czas.
    Niemniej uważam, iż w obecnym systemie, gdy nie mamy szans na gruntowną reformę, powrót do decentralizowanych Kas Chorych wydaje się najbardziej logiczny.

    Muszę Cie niestety rozczarować – nie interesuje się piłką nożną w szczególny sposób, wiec nie jestem w stanie Ci odpowiedzieć, której drużynie ze Śląska kibicuje. Tak wiem, obstawiałeś Ruch Chorzów.

  3. Dla mnie te karty są bardzo fajne. Idę do lekarza, podaję przy rejestracji, drukują recepty i tyle. Jeśli nie zechcą tego wprowadzić w reszcie Polski, to będzie to bardziej decyzja [leniwych] polityków niż zwykłych ludzi. Mam rodzinę w Kujawsko-Pomorskim i jak przyjechała do nas dalsza ciotka, to mówiła, że coś takiego by się i tam przydało. Z resztą nie ona jedna to mówiła.
    Poza tym ostatnio wprowadzono tę ustawę z tymi receptami itp. i podobno u nas, właśnie dzięki tym kartom, nie ma tak wielkiego problemu jeśli chodzi o sprawdzanie, czy pacjent jest ubezpieczony czy nie. Może tego nam zazdroszczą? Że nie mamy aż takiego wielkiego bałaganu jak w innych regionach? ;>

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj


Najczęściej czytane w tym tygodniu:

3,022FaniLubię
763ObserwującyObserwuj
120ObserwującyObserwuj
1,049ObserwującyObserwuj