Patrząc na sytuację branży górniczej w naszym regionie mogę śmiało stwierdzić, że określenie kolonializmu Matki Polski względem Śląska nie jest już tylko domeną śląskich ekstremistów, ale tezą, którą można obronić bez większych problemów. To, że w górnictwie dzieje się bardzo źle wiadomo było nie od kilku miesięcy, ale od kilku dobrych lat. Wszystko leciało jako tako, dopóki straty Kompanii Węglowej były relatywnie małe. Górnicy cieszyli się, że mają pracę, a rząd nie musiał obawiać się kilkudziesięciu tysięcy gotowych na wszystko związkowców na ulicach Warszawy.
Tylko głupiec nie zdawał sobie sprawy, że nabrzmiewający problem będzie musiał kiedyś eksplodować. I eksplodował wraz z wiadomością, że największa spółka węglowa w Europie nie ma z czego wypłacić bieżących pensji i jest na skraju upadłości. Raczej niepopularną opinią w gronie ekonomistów będzie stwierdzenie, że to nie skrajnie silne związki zawodowe są winne złej sytuacji w śląskich kopalniach. To bojaźliwe i populistyczne rządy od 89 roku chowały głowę w piasek i przespały okazję do gruntownej restrukturyzacji i modernizacji śląskiego górnictwa bojąc się reakcji związków zawodowych.
Kompania Węglowa w obecnym kształcie nie ma racji bytu, tak samo jak nie miała racji bytu rok lub dwa lata temu. Ci politycy, którzy krzyczą teraz zamknąć nierentowne kopalnie, jak i ci, którzy obiecują, że po dojściu do władzy otworzą zlikwidowane są tak samo winni i skompromitowani.
Górnicze przywileje rażą w oczy całą Polskę i pół Śląska. Dla mnie, osoby wychowanej w robotniczym domu, przywileje emerytalne górników są nie tylko nieracjonalne ekonomicznie, ale przede wszystkim demoralizujące dla samych zainteresowanych. Nie czytałem badań naukowych, ale nie zdziwiłbym się, gdyby to górnicy byli jedną z najbardziej znienawidzonych i roszczeniowych grup zawodowych w całej Polsce…
Z punktu widzenia obserwatora trudno wymagać od górników aby dobrowolnie i z własnej inicjatywy zrzekli się nadanych jeszcze przez komunizm dodatków socjalnych. Mam jednak takie wrażenie, że chociażby zostawiono tylko pensję podstawową dla pracowników to nie byłoby to cudowne lekarstwo, które w magiczny sposób sprawiło, że wydobycie węgla znów stało się opłacalne. Mamy jednak skąd czerpać sprawdzone wzorce – prywatne kopalnie funkcjonują w Polsce. I chwalą sobie wszyscy – właściciele i pracownicy.
W odniesieniu do Śląska nigdy nie stworzono racjonalnego i długofalowego programu restrukturyzacji górnictwa. Program taki nie może trwać nie rok, czy półtora, ale kilkanaście, jeśli nie kilkadziesiąt lat. Obejmować powinien nie tylko kopalnie i pracowników, ale także budynki postindustrialne oraz cały krajobraz, który w zasadniczy sposób został zmieniony poprzez działalność wydobywczą.
Polska nigdy nie zdecydowała się sensownie rozwiązać problemu górnictwa z powodu strachu, braku pomysłu a może zwykłego lenistwa. Pani Kopacz chciałaby być polską Margaret Thatcher, ale wierzcie mi, że choćby i wszystkie kopalnie zamknęła to zostanie zapamiętana jako ta, która może i rachunek ekonomiczny wyrównała, ale problemów na Śląsku nie rozwiązała.
fot. Kris Duda (CC BY 2.0) flickr.com/photos/ahorcado/5873513556
Wpis niepoważny. Z jednej strony banały, z drugiej buńczuczne zapewnienie, że tezę o kolonializmie Polski można łatwo udowodnić. Autor udowadnia? Nie. Ale może wymyślił nowa definicje kolonializmu na który wg niego składają sie strach, brak pomysłu, lenistwo, populizm.
Jak inaczej nazwać sytuację w której poprzednia restrukturyzacja górnictwa doprowadziła do stworzenia na Śląsku dzielnic biedy, których utrzymania i kosztów społecznych nikt nie policzył? Jak nazwać sytuację, w której w ramach koniecznej restrukturyzacji mówi się tylko o zamykaniu nierentownych kopalń bez jakiejkolwiek wizji dalszego rozwoju miast i dzielnic?
Proszę udowodnić, że działania Polski nie są kolonialne.
Jako Ślązak z Górnego Śląska – nie Polak czuję się niczym murzyn w tym zacofanym kraju, który udaje tylko partnera i kogoś ważnego na scenie europejsko-światowej. Polska nigdy nie miała tak ogromnego potencjału kolonialnego na świecie jak Wielka Brytania, Hiszpania, Holandia itp., ale kiedy kolonializm na świecie dobiegał końca to w Polsce toczy się nadal wobec ludności tubylczej GŚ – bo nie dość, że nie mamy prawa do nazywania się narodem to jeszcze węgiel, na którym mieszkamy – musi decydować o naszym być alboli nie!!!
Nie cierpię Was Warszawskie snoby
Rzeczywiście wpis mocno nietrafiony. Jaki polski kolonializm? Raczej łatwo udowodnić, co wiedzą wszyscy, że do tej pory w tzw. „dziedzinach strategicznych gospodarki” mamy jak za PRL centralne planowanie, czyli Warszawa zgarnia większość pieniędzy zarobionych przez pozostałe części kraju i potem „rozdziela”, czyli po prostu okrada resztę z owoców ich pracy. Wiem coś o tym – pochodzę z Łodzi, która przez dziesięciolecia tyrała na utrzymanie „panów z ministerstwa” z Warszawy, a obecnie jest wyeksploatowna i celowo zniszczona. Górny Śląsk to nie jedyny region w POLSCE, który był i jest regularnie okradany.
Jeżeli można już mówić o kolonialiźmie to raczej niemieckim, gdyż obecnie cała polska gospodarka stała się zgodnie z niemieckimi koncepcjami z przełomu XIX i XX wieku gospodarką pomocniczą dla niemieckiej. Od razu warto wspomnieć, że kłopoty gospodarki niemieckiej oznaczają kłopoty polskiej, sytuacja odwrotna natomiast miejsca mieć nie może. Polska konkurencja została w wyniku „przekształceń własnościowych” zrównana z ziemią, w Polsce prowadzi się głównie produkcję tego, co konkurencji dla firm z Niemiec, UE i USA nie stanowi.
Działalność takich organizacji jak RAŚ to w świetle wiedzy socjocybernetycznej klasyczna działalność agentury wpływu. Co gorsza wszyscy ci Ślązacy, a nie Polacy są tak zmanipulowani, że nawet nie dostrzegają przyszłego chomąta, jakie właśnie sobie zakładają. Jeśli uda się oderwać Śląsk, to docelowo trafi on do Reichu, a tam już Jugendamty i cała machina prusackiej biurokracji pokaże Ślązakom, nie-Polakom, gdzie ich miejsce. Czeka ich tam taka swoboda języka, tradycji i obyczajów jak Polaków i Serbołużyczan w Niemczech. Dzieci ze Śląska już nie będą uczone „godać” ino deutschesprache. No ale skoro Ślązacy nie-Polacy nie pamietają własnej historii to trudno, będą zmuszeni jeszcze raz ją przeżyć. Trudno skoro wolą jak ludzie zniewoleni zamienić sobie panów, to będą mieć w końcu panów z Berlina, a nie z Warszawy. No cóż ludzie wolni raczej poszukaliby sobie sprzymierzeńców w walce z panami z Warszawy, ale nie byliby to panowie z Berlina.