Wydarzenia ostatnich dni i miesięcy są doskonałą okazją do zastanowienia się nad istotą i celem działań decentralizacyjnych. Czy wyrwanie się spod jarzma decyzji płynących z Warszawy, nie będzie przysłowiowym wejściem z deszczu pod rynnę?
Czy Ślązacy, którzy tak wiele mówią o gospodarczym samostanowieniu, są gotowi w pełni przejąć odpowiedzialność za swój region?
Koleje Śląskie. Śląskie, czyli nasze. To miało brzmieć dumnie! Po notorycznych spóźnieniach, przestarzałym taborze i generalnej biedy z nędzą, miał przyjść nowy okres w dziejach śląskiej kolei. Wszyscy z wielką nadzieją oczekiwali 9 grudnia, kiedy to marszałkowska spółka miała przejąć wszystkie linie w województwie. Będzie szybciej, taniej i komfortowo – zapewniali urzędnicy.
Marszałek wylał na pasażerów kubeł zimnej wody, mamrocząc jednocześnie pod nosem na temat niesprzyjającej aury czy dyspozytorze uciekinierze. To wszystko prawda. Prawdą także jest, że dzisiaj na tory nie wyjechały 92 pociągi i mnie jako pasażera nie obchodzi, czy zawinił maszynista, sprzęt czy krasnoludek mieszkający w podziemiach katowickiego dworca. Totalny paraliż komunikacyjny, z którego śmieje się cała Polska jest tylko i wyłącznie wynikiem złego planowania i błędów organizacyjnych, które popełnił właściciel spółki, czyli Urząd Marszałkowski.
Żenujące tłumaczenia i ocierające się o śmieszność wypowiedzi byłego już prezesa Kolei Śląskich dowodzą, że spółka nie była przygotowana na niekorzystny dla siebie rozwój wydarzeń, a takie pojęcie jak kryzysowy PR jest tak samo abstrakcyjne jak różniczka zupełna dla studentów filozofii .
Za mało czasu na przygotowanie? A któż kazał tak szybko przejmować połączenia? Czy nie lepiej było poczekać pół roku, czy rok i dopiąć wszystko na ostatni guzik?
Nieodpowiednie osoby na poszczególnych stanowiskach? Któż kazał zatrudnić Marka Woracha, człowieka, który chorobą psychiczną wymiguje się od płacenia składek ZUS. Warto dodać, że prezes KŚ został wybrany na to stanowisko bez przeprowadzenia konkursu.
Mówiąc szczerze, współczuję Matusiewiczowi. Wydaje się być całkiem miłym chłopem, którego trochę przerasta organizowanie na dużą skalę. Stadion Śląski jak się zawalił, tak dalej nie wiadomo, kiedy będzie ukończony. Koleje Śląskie są w totalnej rozsypce i minie jeszcze sporo czasu, zanim zaczną normalnie funkcjonować.
Na placu boju po kolejach i stadionie zostało jeszcze Muzeum Śląskie. Co by zrobić, aby i tę inwestycję tak po ludzku spartolić? Czekamy.
PS. Pisząc te słowa dowiedziałem się, że Matusiewicz podał się do dymisji. To chyba jedyny logiczny ruch, jaki mógł podjąć.