Czy można przez dwie kadencje rządzić w województwie śląskim i podczas kolejnych wyborów nie uzyskać ani jednego mandatu? Tak, tego trudnego do wyobrażenia manewru dokonała właśnie Śląska Partia Regionalna.
Jak powstała Śląska Partia Regionalna?
Ruch Autonomii Śląska w wyborach w 2010 roku uzyskał 8,49% poparcia, natomiast w 2014 roku 7,20% – mając odpowiednio 3 i 4 przedstawicieli w sejmiku. RAŚ racjonalnie stwierdził, iż jeśli chce przełamać magiczną barierę 10% poparcia to musi rozszerzyć formułę i zachęcić do oddania głosu nie tylko swój żelazny elektorat.
Efektem tego było powstanie Śląskiej Partii Regionalnej, która w założeniu miała łączyć różne śląskie stowarzyszenia i organizacje pod jednym szyldem. Początki były bardzo obiecujące – partię założyli i współtworzyli Grzegorz Franki ze Związku Górnośląskiego oraz Henryk Mercik z RAŚ. Jednak po pewnym czasie, w dość niejasnych okolicznościach Franki wystąpił z partii i ostatecznie kandydował z listy Koalicji Obywatelskiej (PO + Nowoczesna).
Śląska Partia Regionalna skupiła wokół siebie nie tylko działaczy kojarzonych dotychczas z Ruchem Autonomii Śląska, ale także stworzyła coś na wzór Think Tanku. Fundamentem akademickim i intelektualnym była prof. Myśliwiec – ekspertka od katalońskiego regionalizmu.
Co poszło źle?
1. Śląscy regionaliści wystawili do sejmiku de facto dwie listy – Śląską Partię Regionalną oraz Ślonzoki Razem. Ta ostatnia uważała ŚPR za zbyt mało radykalną organizację i dlatego nie weszła pod jej skrzydła. Kanibalizacja głosów okazała się faktem – twardy śląski elektorat zagłosował na Ślonzoków oraz ŚPR, mimo, iż początkowo wydawało się, że Ślonzoki Razem są organizacją wyjątkowo niszową. Niezmiennie śląskim problem pozostają głębokie podziały, których opłakane efekty właśnie obserwujemy.
2. Zamieszanie związane z nazwą partii oraz brakiem loga na karcie wyborczej. Niektórzy czytelnicy Tuudi.net zauważyli, że na karcie wyborczej przedstawiony był tylko skrót partii 'ŚPR’ zamiast pełnej nazwy. Brakowało także logotypu. Część wyborców mogła być po prostu zmieszana nie do końca zrozumiałą sytuacją. Winę za taki stan rzeczy ponosi samo ŚPR.
3. Rebranding. Uważam, że zmiana nazwy na Śląską Partię Regionalną miała głęboki sens. Było to posunięcie ryzykowne, ale dające duże możliwości rozwoju w przyszłości. Z perspektywy czasu wydaje się, że nowa nazwa nie była wystarczająco dobrze znana wyborcom. Czy czegoś zabrakło? Na pewno skuteczniejszej komunikacji, chociaż sama kampania wyborcza była w moim odczuciu prowadzona bardzo sprawnie i wyjątkowo profesjonalnie.
Czy porażka będzie sierotą?
Katastrofalny wynik Śląskiej Partii Regionalnej zaskoczył nie tylko zwolenników, ale i starych przeciwników śląskich ruchów autonomicznych. Wiele wskazuje na to, że założyciele ŚPR wrócą pod sprawdzony i znany szyld Ruchu Autonomii Śląska. Nie wykluczam także zaostrzenia retoryki oraz narracji.
Otwarte pozostaje pytanie czy z tej dotkliwiej porażki decydenci wyciągną lekcję? Jak wiadomo sukces ma wielu ojców, porażka jest sierotą.
a gdzie to Łukaszu kandydował Franki? I po drugie, ja w Ślunskim Cajtungu przepowiadałem, że nie wejdą ani jedni, ani drudzy.
Za mało przekonali swoich wyborców