Muzeum Śląskie – przestrzeń
O tak. Imponująca. W moim odczuciu architekci Muzeum Śląskiego stanęli swego czasu przed arcytrudnym zadaniem – przekonać władze, aby zamiast megalomańskiego gmachu zbudować muzeum, którego serce znajdować będzie się pod ziemią. To trochę wbrew logice, przecież politycy lubią stawiać sobie pomniki. Patrz jakie duże, patrz jakie okazałe – zawołaliby – to dzięki mnie zbudowali. Oczywiście, głęboka metafora kopalni i podziemia bardziej pasuje do miejsca, w którym właśnie znajduję się.
Nie pomylę się, jeśli napiszę, że Muzeum Śląskie wraz z NOSPRem i Centrum Kongresowym zaczyna tworzyć drugie serce Katowic – to jedne z największych atrakcji Katowic. Te mniej imprezowe, raczej takie, które daje wytchnienie dla ciała i duszy. Przed miastem jeszcze wiele pracy, aby przekonać nie tylko katowiczan, ale także gości, że w miejscu tym mogą spędzać swój wolny czas. Ja sam jeśli mam chwilę wolnego to biorę rower i jadę czytać książkę w cieniu drzew, które za kilka lat będą dawały jeszcze więcej wytchnienia.
Muzem Śląskie – Ekspozycja
To ta część muzeum, która budziła najwięcej wątpliwości. Proniemiecka! – krzyczeli prawicowi publicyści. Skandalicznie polonizacyjna! – usłyszeliśmy chwilę później ze strony śląskich działaczy. Jeśli miałbym określić ją jednym słowem, na pewno powiedziałbym kompromis. Niestety nie miałem czasu zagłębiać się i czytać wszystkich tablic i opisów, które prezentowane są na wystawie „Światło Historii. Górny Śląsk na przestrzeni dziejów”, jednak dwukrotne przejście ekspozycji praktycznie w całkowitej samotności dało mi pewien obraz całości.
Zaimponowało mi nieustanne podkreślanie przemysłowej historii miejsca, w którym znajdowałem się. Wejście na ekspozycję to odwzorowanie bramy dawnej kopalni Katowice, natomiast tuż za nią znajduje się łaźnia, taka sama, w jakiej do dzisiaj w innych zakładach górnicy wieszają swój arbaj na hoku przed pójściem na szychtę. Największe wrażenie w całej wystawie zrobiło na mnie połączenie huty z kawiarnią, w której arystokracja piła kawę. Niezmiernie uderzające było usłyszeć z jednej strony dźwięk kutej stali, a z drugiej gwar i hałas ulicznych kawiarenek. Dźwięk, nie tylko tutaj, ale i na całej wystawie pełni rolę mocnego środka wyrazu. Brawo.
Śląsk i Polska
Mam takie wrażenie, że autorzy ekspozycji chcieli skupić się na Śląsku po I wojnie światowej. Wydaje mi się, że był to zabieg celowy, gdyż podczas tego okresu, paradoksalnie, najłatwiej zachować jakąś obiektywność. Jeżeli przedstawianie historii może w ogóle być obiektywne. Dwa walce, pokazujące polską i niemiecką propagandę przed plebiscytem są doskonałą alegorią dziejów na Śląsku. Niemniejszym symbolem było przedstawienie granicy polsko-niemieckiej przebiegającej przez bytomskie ulice oraz podwórka. Metaforyczna granica w XXI wieku pozostała, ale dzisiaj dzieli Śląsk pomiędzy Polaków i Ślązaków.
Nie rozumiem dlaczego służba Ślązaków w Wermachcie, czyli jeden z najtragiczniejszych momentów w historii regionu, zawarta została na małej tablicy, podczas gdy okres II wojny światowej został bardzo, bardzo obszernie skomentowany i przedstawiony. Nie zabrakło natomiast miejsca na temat Tragedii Górnośląskiej, chociaż żałuję, że nie zobaczyłem informacji o placówce w Radzionkowie, która z wiadomych względów szczegółowo opisuje ówczesne wydarzenia.
Co z tego wynikło?
Nie tylko wystawę o Górnym Śląsku na przestrzeni dziejów, ale całe Muzeum Śląskie powinien odwiedzić każdy. Jestem przekonany, że architektura i przestrzeń tego miejsca zrobią wrażenie na niejednej osobie. Rozczarują się ci, którzy szukają sensacji i kontrowersji. Można wyczuć, że górnośląska wystawa była tworzona w napiętej atmosferze. Znajdziemy tam zdecydowanie więcej propolskich akcentów, niż jakichkolwiek innych, które mogłyby zostać dwuznacznie odebranie.
Nudno nie jest. Jest bezpiecznie.
Ekspozycje na najniższym poziomie Muzeum, dotyczące Śląska są rzeczywiście nowatorskie, zaskakujące i na najwyższym poziomie. Jednak znajdujące się wyżej galerie malarstwa mocno mnie zawiodły. Obrazy są mocno zagęszczone, brak przestrzeni. Czuć klaustrofobiczny klimat, a uwagę ciężko skupić na kontemplacji konkretnego dzieła. Do tego oświetlenie często nienajlepsze. Uważam, że malarstwo prezentowało się o wiele lepiej w poprzednim gmachu.
Zachwyt Autora, ale nic o kosztach. To muzeum kosztowało chyba pareset milionów złotych. Można było wybrać projekt bardziej konwencjonalny i zarazem tańszy w realizacji. Poza tym utrzymanie muzeum będzie b. drogie. Czlonkowie jury konkursu i decydenci nie przejmowali się kosztami, zwyciężyło myślenie: zróbmy muzeum jakiego nigdzie nie ma. Czy to nie megalomania? Do tego, jak czytamy wyżej, brakuje miejsca na odpowiednie przedstawienie obrazów, dzieł sztuki. Dlaczego? Być może dlatego, że w pierwotnych planach nie było wystawy stałej o historii. Ale dyrektorem został pan Jodliński, który wymyślił niepotrzebną wystawę historyczną. Wystawa jest, za to brak odpowiedniej ilości miejsca na to, co najważniejsze – na sztukę
@Mariusz, ja przeleciałem tylko bardzo szybko pozostałe ekspozycje i mówiąc szczerze nie zastanawiałem się nad tym, jak są prezentowane. Chyba muszę wybrać się raz jeszcze.
@trist, absolutnie nie mogę zgodzić sie, że nowe Muzeum Śląskie jest megalomańskie. Megalomańska była by ogromna budowla, coś na kształt powiększonego NOSPu. Na szczęście nikt nie zdecydował się zbudować takiego gmachu. Muzeum Śląskie bez wystawy o historii śląska byłoby po prostu jałowe. Nie oszukujmy się – sztuka dla wielu osób nie jest zwyczajnie przystępna.
Co odbiorca , to inne zdanie… mnie galeria malarstwa się podoba- mieści znacznie więcej dzieł niż w poprzednim budynku – zgodzę się jednak z uwagami o oświetleniu… W żadnej mierze nie mogę poprzeć zachwytu autora nad ekspozycją historyczną. Dla mnie i dla wielu innych osób nadmiar nakładających się dźwięków jest frustrujący i bezsensowny. Autor pisze: „Niestety nie miałem czasu zagłębiać się i czytać wszystkich tablic i opisów, które prezentowane są na wystawie „Światło Historii. Górny Śląsk na przestrzeni dziejów”… – ja miałam czas , ale nie było bardzo w co się wgłębiać, bo opisy są baardzo ogólnikowe i z błędami ( np. pokazuje się plany starego miasta Żory a podpis głosi, że to Wodzisław, albo pokazuje się mapkę miejsc kaźni Ślązaków w 1945, ale w opisie nie ma konkretnych danych). Niewiele jest też oryginalnych eksponatów, które ponoć z pietyzmem zbierano , a jeżeli są, opisy do nich są mikroskopijnych rozmiarów i w dodatku ciemne. Pełno za to nachalnych wydruków w makro skali, które niewiele mają wspólnego z prawdziwą , światową sztuką wystawiennictwa muzealnego. Wielka szkoda. Budując ekspozycję tego typu trzeba mieć świadomość, że odbiorcy będą w różnym wieku i niektórych jazgot obrazu i fonii może frustrować a nadmiar powierzchownej informacji nie może sprzyjać chęci zgłębiania tematu. Znacznie bardziej czytelne i przemyślane są ekspozycje w niedawno otwartych muzeach Powstań Śląskich w Świętochłowicach i Deportacji Ślązaków w Radzionkowie – serdecznie polecam