#1 Strefa Kultury
Nie wiem czy może istnieć lepsze miejsce do organizacji festiwalu z nowoczesną muzyką, niż dawny poprzemysłowy teren. Chociaż niesamowitość miejsca nie wynika tylko z obecności dawnej Kopalni Katowice. Rozmawiałem z uczestnikami, którzy w Katowicach byli pierwszy raz. Gmach MCK zrobił na nich piorunujące wrażenie. Dobrze, że scena główna z najważniejszymi koncertami znajdowała się właśnie tam. Nie mogę nie wspomnieć o siedzibie Narodowej Orkiestry Polskiego Radia. Mimo, że w drugim i trzecim dniu odbyły się tam tylko łącznie 4 koncerty, zawsze ustawiała się do nich długa kolejka. Warto było czekać!
#2 Maria Peszek
Na festiwale chodzę głownie po to, aby odkrywać nowe dźwięki. Co zatem robi tutaj Maria Peszek, która na polskiej scenie muzycznej jest bardzo znana? Koncerty Marii były zawsze dla mnie przeciwwagą dla życia w wciąż wyjątkowo konserwatywnym społeczeństwie. Jej czasem obrazoburcze teksty wielu szokują i bulwersują, ale nie można odebrać jej talentu do niesłychanie trafnych analiz codzienności. Jeśli spojrzeć na widownię to bunt muzyczny nie jest domeną tylko nastolatków. Wielu ze słuchaczy było grubo po pięćdziesiątce, a nawet sześćdziesiątce. To dobrze, że tematy depresji, kościoła, wiary, patriotyzmu i miłości są interesujące dla wielu, mimo, że wielu także szokują.
#3 Battles
Najbardziej ociekający testosteronem koncert na całym festiwalu. Patrząc na perkusistę zespołu życzyłem sobie, aby każdy z muzyków, jakich słuchać będę w życiu był tak zaangażowany w swój występ. Dla niektórych brzmienia mogłoby być zbyt ciężkie, ale właśnie ten ciężar sprawił, że po przyjściu do domu jeszcze długo nie potrafiłem zasnąć.
#4 Popularny, ale wciąż intymny
To zupełny paradoks! Mimo, że festiwal zdobywa prestiżowe nagrody i z roku na rok staje się coraz bardziej popularny, to jednak zachowuje charakter niewielkiej imprezy. To jednak rzadko spotykane, że na lineupowych wykonawcach spokojnie można dopchać się praktycznie pod samą scenę. Na czterech scenach rozłożył się ciężar tłumu, jak i ciężar muzyczny. Po chwili można było spokojnie zorientować się jaki typ muzyki jest grany w poszczególnych miejscach. Dobre rozmieszczenie scen na terenie imprezy powodowało, że bez problemu mogłem przemieszczać się od jednego wykonawcy do drugiego, a w międzyczasie kupić i wypić piwo. Chociaż słyszałem, iż ktoś proponował, aby Uber woził uczestników meleksami…
#5 Fat Freddy’s Drop
Ten Nowozelandzki zespół był dla mnie absolutnym hitem całego festiwalu. Porównałbym go nawet do zeszłorocznego koncertu Kwabsa, po którym długo nie potrafiłem się pozbierać. Pozornie elektroniczny zespół połączył ze sobą różne rodzaje muzyki, ale przede wszystkim swoim show porwał publiczność w fascynującą podróż. Zaplanowane 60 minut minęło jak z bicza strzelił. Aż żal, że na festiwalu dyscyplina czasowa jest wyjątkowo przestrzegana.
#6 Katowice w nowym świetle
Miasto przeszło niesamowitą zmianę na przestrzeni ostatnich lat. Z postindiustralnej dziury zapomnianej przez Boga, stało się miastem które chce się odwiedzać! Mimo wielu problemów, które głownie sprowadzają się do braku szczęścia miasta do odważnych i wizjonerskich prezydentów, mogę stwierdzić, że na płaszczyźnie kulturalnej i muzycznej Katowice wyrastają na poważnego gracza na krajowej scenie. Przyjemnie słucha się, gdy goście z Polski i zagranicy chwalą Katowice za widoczną gołym okiem zmianę.
fot. na stronie tytułowej – materiały prasowe #TNM
Ja bym zlikwidowała te wszystkie festiwale, moim skromnym zdaniem są po prostu durne.
No wiesz, wystarczy w nich nie brać udziału.