Niedawne zamieszanie związane z decyzją marszałka Chełstowskiego, aby Regionalny Instytut Kultury przemianować na Instytut Myśli Polskiej im. Wojciecha Korfantego pokazało, iż śląski ruch regionalny praktycznie nie istnieje.
Czy możemy wyobrazić lepszą i bardziej chwytliwą figurę retoryczną, niż zmiana nazwy śląskiej instytucji kulturowej z zawierającej słowo „regionalny” na „myśli polskiej”? Zapewne o to chodziło Chełstowskiemu, aby jak najbardziej upokorzyć śląskich autochtonów i jednocześnie pokazać władzom centralnym, iż jest gotowy na realizację polityki całkowitej polonizacji Górnego Śląska. Jednak medal ma drugą stronę – czy regionaliści mogli wymarzyć sobie lepszą okazję, aby skonsolidować szyki i sprawić, aby ich głos był w końcu słyszalny?
Co w sprawie RIK zrobili regionaliści?
Śląska Partia Regionalna i Ruch Autonomii Śląska po sromotnej porażce w zeszłorocznych wyborach samorządowych utkwili w całkowitym marazmie i bezruchu. Co jakiś czas organizowane są zjazdy czy spotkania, które mają pomóc złapać wiatr w żagle i znaleźć powiew świeżości. Póki co, nie widać żadnych wymiernych efektów. Na tle ŚPR i RAŚ Związek Górnośląski, chociaż trudno byłoby w to uwierzyć jeszcze kilka lat temu – wydaje się prężnie działającą organizacją (jakkolwiek w omawianej sytuacji Związek Górnośląski schował głowę w piasek i najwyraźniej boi się zająć jednoznaczne stanowisko).
Przez ostatni czas regionaliści zupełnie stracili umiejętność narzucania swojej narracji. Poza cyklicznymi i organizowanymi od wielu lat wydarzeniami – Marszem Autonomii i Marszem na Zgodę nie widzę i nie znam żadnych inicjatyw, spotkań lub wydarzeń, które byłyby w stanie przełamać impas i zintegrować Górnoślązaków. Jak mamy walczyć o swoje prawa, gdy nasz głos nie jest słyszany? Jak mamy myśleć o samorządności, podczas gdy nie mamy praktycznie żadnej politycznej reprezentacji na poziomie lokalnym, która angażowałaby się w bieżące sprawy polityczne?
Protest przeciwko przekształceniu Regionalnego Instytutu Kultury w Instytut Myśli Polskiej im. Wojciecha Korfantego był papierkiem lakmusowym śląskiego zaangażowania regionalnego i politycznego. Sama pikieta przed Urzędem Marszałkowskim zorganizowana była przez Marcina Musiała. Udział w niej wzięli: posłanka Monika Rosa, poseł Michał Gramatyka, wicemarszałkini Senatu Gabriela Morawska-Stanecka, radna sejmiku Alina Bednarz, radny sejmiku Henryk Siedlaczek, radny sejmiku Tadeusz Sławek oraz prof. Wojciech Śmieja.
Gdzie byli nasi przedstawiciele?
Czas na trudne pytania. Gdzie byli przedstawiciele śląskich regionalistów? Gdzie byli działacze Śląskiej Partii Regionalnej? Gdzie był senator Marek Plura, który śląskie sprawy nosił na sztandarach podczas całej aktywności politycznej? Gdzie była reszta posłów i senatorów, który wybrani byli przez nas – Ślązaków? Jakie zdanie w tej sytuacji ma Związek Górnośląski?
Jakie działania, jaką aktywność podjęli wyżej wymienieni poza publikacją postów na Facebooku (niektórzy nawet tego nie zrobili!), aby protestować przeciwko decyzji Chełstowskiego? Chryste Panie, na czym, jak nie na takich wydarzeniach chcecie zbijać kapitał polityczny? Jak chcecie walczyć o głosy Ślązaków nie będąc aktywnymi w publicznym dyskursie? Uważacie, iż angażowanie się w protest nie miało sensu, gdyż macie inne pomysły na aktywność? To wspaniale, podzielcie się nimi. Śląskie społeczeństwo chętnie pozna konkretne plany.
Przepraszam najuprzejmiej, ale twierdzenia, iż śląski regionalizm ma się dobrze, bo w parlamencie mamy Plurę i Rosę, a w Brukseli Kohuta są absolutnie żenujące. To wspaniale, że ich mamy, wszak sami ich wybraliśmy. Dobrze, że śląski głos obecny jest w sejmie, senacie i europarlamencie. Lecz ich rola jest zupełnie inna, niż ruchów regionalnych, które działają na poziomie lokalnym.
fot. Tomasz Zak / UMWS | fot. Marcin Musiał
Czy nie brzmi to dziwnie że w sprawie RIK najwięcej zrobiły partie centralne ktore przecież Ruch Autonomii Śląska uważał za tak bardzo szkodliwe? Przecież kto tam stał w pierwszym rzędzie, Rosa i Gramatyka. Musiał związany był z Nowoczesną, a teraz blisko współpracuje z Rosą.
Śmieszne są te paradoksy…
Niestety, Łukaszu, masz rację. Co więcej, nie zdziwię się, jeśli niebawem któryś z luminarzy Związku Górnośląskiego „pójdzie w dyrektory” w tym nowym instytucie.
A może organizator nie dopilnował o rozpropagowanie pikiety. Wydaje mi się, że sprawa rozbiła się o prozaiczną sprawę – brak komunikacji. Dorabianie ideologii pt. „Gdzie był RAŚ?” jest jednak trochę niepoważne. Uczestnikami pikiety byli pracownicy biur poselskich, radni wojewódzcy i niestrudzeni krytycy radnego Kałuży, którzy na sesji są zawsze. Gdzie był Pan, Panie Łukaszu? Pewnie w tym samym miejscu, co pracujący członkowie RAŚ.
Myślę, że Pan nie zrozumiał mojego komentarza. Nie chodzi o to, czy RAŚ stał fizycznie pod urzędem. Chodzi o to, dlaczego to RAŚ nie organizował pikiety i dlaczego sam nie dyktował narracji. W innym przypadku będzie tylko dostawką.
Czy to się komuś podoba czy nie to RAŚ pozostanie najbardziej rozpoznawalną wizytówką śląskich ruchów regionalistycznych. Kiedy to sobie wszyscy uprzytomnią należałoby skończyć z bezproduktywną krytyką i powiedzieć sobie …”nie pytaj co RAŚ zrobił dla ciebie, ale zapytaj co ty zrobiłeś dla RAŚ-u” …:)
Najgorsze co może Pan zrobić dla RAŚ to zaniechanie krytyki ze względu na niegdysiejsze osiągnięcia tej organizacji. Ja odbieram zasług RAŚowi w działaniach, które kiedyś podejmował. Ja krytykuję obecną bezproduktywność, marazm i brak pomysłu na siebie.
Śląsk to Polska i czas skończyć z bzdetami typu regionalizm, coś tam innego czy odrębnego, itp. !! Tu jest Polska i mieszkają Polacy – jak wszędzie w Polsce. Nikt inny oprócz paru tubylców nie wygłupia się z tą odrębnością / innością. To było dobre przed wojną no i może trochę w PRL – ale teraz ?! — bzdet total !!
same hadziaje same szreibujom na hasiok wyciepac okupanty pieronskie
@ Jan Pawul: oto powrót do narracji PRL-u i odmawiania paru tubylcom (w PRL-u to byli tzw. autochtoni, albo od razu pachołki hitlerowskich okupantów) prawa głosu – bo tak wygląda demokracja oraz wolność słowa i zrzeszania się w wykonaniu Polski. Wszystkiego co nie polsko-katolicko-narodowo-walnięte się zakaże, bo tu jest Polska i nikt nie będzie nam nic mówił i to jeszcze w obcym języku.
Jestem ze Śląska ale najważniejsza jest Polska chodź to prawda, że już pozostanie w cieniu Śląska.