Agata Krypczyk na otwarciu Campusu Polska Przyszłości zapytała Rafała Trzaskowskiego i Donalda Tuska, kiedy wreszcie Polska uzna śląski za język regionalny. Trzaskowski dość szybko odpowiedział, że ma żonę z Rybnika, więc popiera ten postulat. Tusk stwierdził natomiast, że „ojca dzieci uczyć nie należy” i przypomniał, że wraz z innymi pięcioma Kaszubami w sejmie i senacie uzyskali dla kaszubskiego status języka regionalnego.
Zdaniem Tuska, to on w imieniu Ślązaków składał projekty ustaw w tym zakresie. W trakcie jego kadencji nie udało się ich uchwalić z uwagi na brak funduszy spowodowany kryzysem finansowym. Były premier zauważył, że Ślązacy mają najsilniejsze lobby w parlamencie i w sytuacji zjednoczenia się śląskich posłanek i posłów istnieje szansa uznania śląskiego za język regionalny. Tusk zasugerował ponadto, aby Ślązacy zorganizowali akcję, w ramach której głosować będą na tych kandydatów do parlamentu, którzy „krwią podpiszą” zobowiązanie o podjęciu kroków zmierzających do uchwalenia ustawy przez sejm i senat.
Całość wypowiedzi możecie posłuchać na nagraniu:
Tusk jest zbyt pragmatyczny, aby składać obietnice
Szczerze mówiąc dziwię się ludziom, których zaskoczyły i jednocześnie oburzyły słowa Donalda Tuska. Tematy śląskie komentuję nie od wczoraj i doskonale zdaję sobie sprawę, że Tusk śląskim aspiracjom był zawsze przeciwny, a dla śląskiej kultury zrobił dokładnie tyle samo co Jarosław Kaczyński – czyli nic.
Oczywiście, że możemy się oburzać i wymagać, aby powracający do rodzimej polityki były premier przejawiał większą empatię w stosunku do Ślązaków i Ślązaczek. Trudno mi wyobrazić sobie, jak wielką naiwnością musiałbym się wykazać, licząc, że były premier i przewodniczący partii rządzącej przez prawie dekadę powie nagle – tak, damy wam Ślązakom to, co chcecie. Tusk jest zbyt pragmatycznym politykiem, by składać obietnice, które mogłyby zostać wykorzystane przez niesprzyjające mu media. Mogę sobie wyobrazić nagłówki w TVP brzmiące mniej więcej „Tusk składa hołd śląskim separatystom”, jakkolwiek irracjonalnie by to nie brzmiało.
Odnosząc się do wypowiedzi Tuska, warto zwrócić uwagę, że parlamentarzystów walczących o uznanie śląskiego za język, a Ślązaków za mniejszość można policzyć na palcach jednej ręki.
Kto zatem działa na rzecz Ślązaków?
Monika Rosa – posłanka, o której pracy na rzecz śląskiej etniczności można mówić w zasadzie w samych superlatywach.
Marek Plura – senator, trochę już zmęczony i nie tak aktywny jak kiedyś. Nie można jednak nie przypisać mu zasług za pracę na rzecz Śląska w trakcie poprzednich kadencji.
Maciej Kopiec – poseł, zaangażowany w działalność Śląskiej Sztamy.
Łukasz Kohut – europoseł, lider Śląskiej Sztamy. Polityk, który na sztandary swojej działalności w Brukseli wyniósł Śląsk i język śląski.
Poza wyżej wymienionymi osobami, znalazłbym jeszcze kilkoro parlamentarzystów, którzy publicznie stwierdzili, że zadeklarują narodowość śląską i używanie języka śląskiego. Trudno stwierdzić, czy poza samą deklaracją, politycy ci podęliby się działań mających na celu m.in. prawne uregulowanie statusu śląskiej godki.
Powyższe wskazuje, że można wyróżnić jedynie trzech parlamentarzystów i jednego europosła podejmujących realne działania na rzecz śląskiej kultury i języka. Mógłbym jeszcze wspomnieć o śląskich regionalistach, lecz w 2018 roku przestali oni praktycznie istnieć wraz z porażką w wyborach do sejmiku województwa śląskiego.
Być może w tym miejscu warto zadać pytanie – na ile my Ślązacy chcemy uznania nas za mniejszość i jak bardzo w politycznej agendzie jest to dla nas istotne? Zbigniew Rokita w marcu 2021 r. w felietonie pt. Trump tłumaczy Śląsk napisał: „mimo wszystko bliższa mi jest myśl, że to byt określa świadomość częściej niż świadomość byt i dlatego to nie ustawa o mniejszościach czy językach rozstrzygnie o śląskim rzędzie dusz, ale bardziej przyziemne sprawy. Nic bowiem nie wskazuje na to, żeby etniczni Ślązacy byli bardziej ideowymi i uduchowionymi homo sapiens niż etniczni Polacy, Łemkowie czy Ormianie.”
Pobieżna analiza ogólnopolskich wyborów wskazuje jednoznacznie, że tak zwany śląski elektorat ma zdecydowanie inne priorytety niż uznanie śląskiego za język, a Ślązaków za mniejszość. Są to fakty, których nie sposób podważyć.
Mamy takich parlamentarzystów, jakich sami wybraliśmy
Możemy lamentować, że śląscy parlamentarzyści są intelektualną porażką. Być może jest to prawda, a być może to opinia na wyrost. Warto pamiętać, że to my, wyborcy oddaliśmy na nich głos. Przykładowo, 11.399 osób zagłosowało na posłankę Barbarę Dziuk z Tarnowskich Gór, która w 2016 roku osobiście wnioskowała o odrzucenie nowelizacji ustawy o mniejszościach narodowych i etnicznych. O czym w ogóle możemy mówić, jeżeli jedną z najbardziej zagorzałych przeciwniczek uznania śląskiego za język jest posłanka z Górnego Śląska?
Pamiętajmy, że uznanie śląskiego za język jest tylko i wyłącznie decyzją polityczną. Przerzucanie się opiniami naukowymi przez zwolenników i przeciwników śląskiego języka regionalnego nie ma sensu, bo każdy z nas już dokładnie je przeczytał i poznał. Ślązacy muszą zbudować polityczną koalicję ponadpartyjną, która przekona resztę parlamentarzystów do tego, że zasługujemy na swój, oficjalnie uznany język.
Oczywisty był i jest dla mnie fakt, że Ślązacy na Tuska liczyć nie mogli i w dalszym ciągu nie mogą. Warto jednak zastanowić się nad jego słowami, bo może okazać się, że jest w nich nie ziarno, ale 100% prawdy bardzo dla nas niewygodnej.
fot. screen YouTube https://youtu.be/iyN4dj-R9go
Spośród ludzi którzy naprawdę działali na rzecz Ślązaków brakuje dziś dwóch: Kazimierza Kutza i Michała Smolorza. Niestety. Prawdą jest to że Tuskowi nie zależy na śląskiej mniejszości i śląskiemu językowi, ba, jest temu przeciwny o czym mówił wprost jeszcze gdy był premierem. Osobiście ja nie zauważam, by wymienieni parlamentarzyści realnie robili coś konkretnego w tym temacie. A że czasem rzucą jakieś populistyczne zdanie o swojej śląskości? Przykro na to patrzeć. A i samym Ślązakom średnio na tym zależy. I to jest jakby najważniejsze. Plus opresyjność państwa polskiego która przejawia się w takich sprawach jak delegalizacja SONŚ czy niedawna sprawa odmowy wszczęcia postępowania przez prokuraturę w sprawie mowy nienawiści.
Kochani, dobrze że te dwa „typy” zabrali głos w tym temacie w Olsztynie. Może dzięki temu wszyscy Ślązacy – tudzież inni mieszkańcy Śląska – wreszcie obudzą się i dojdą do wniosku, że tylko swoim wysiłkiem, a nie patrzeniem na Warszawę, mogą cokolwiek zrobić konstruktywnego dla tego Śląska. Samych Ślązaków jest co najmniej milion jak nie więcej (do tego jeszcze należałoby dodać innych obywateli Rzeczypospolitej życzliwie patrzących na sprawy śląskie) i nie widzę żadnego problemu, żeby samemu skutecznie zadbać o język i kulturę tego regionu Rzeczypospolitej. Jak to w w życiu bywa, wszystko zależy tylko od nas samych. Jak to mawiają, najbardziej liczy się praca od podstaw, a nie oglądanie się na przysłowiowe stołki.
Racja, tylko obecna ordynacja gwarantuje miejsca w Sejmie tylko oficjalnie uznanym mniejszością, a więc póki co trzeba umieszczać naszych rzeczywistych przedstawicieli na listach wyborczych innych partii oczywiście poza PiS-em
Ordynacja nie gwarantuje miejsca w Sejmie żadnym mniejszościom. Żadnym. To dość powszechny błąd w myśleniu. Na szczególnych zasadach są traktowani przedstawiciele mniejszości narodowych (z którego to przywileju regularnie korzystają Niemcy ale to dlatego że wygrywają wybory w swoim regionie, z kolei na przykład Czesi albo Ukraińcy nie mają swoich ludzi w Sejmie). Takiego statusu Ślązacy tak czy inaczej mieć nie będą. Ślązacy starają się o status mniejszości etnicznej, taki sam jaki mają Tatarzy albo Łemkowie, nic więcej. Status mniejszości etnicznej nie daje żadnych przywilejów w ordynacji wyborczej. To nie jest kwestia interpretacji, to jest zapisane w ustawie wprost. Statusu mniejszości etnicznej nie mają nawet Kaszubi, którzy jednak wywalczyli status swojego języka. Ślązaków jest – jak pisze pan Mościbrodzki – około miliona. To liczba większa niż ilość wszystkich polskich obywateli niepolskiej i nieśląskiej narodowości razem wziętych. A jednak coś nie trybi. Co?
te typy wymienione wyżej nie działają dla dobra Śląska lecz przeciw, lewacy nie są reprezentantami katolików
Coś ci się pomyliło. Mówimy tu nie o katolikach a o Ślązakach. A czy ci panowie są w jakikolwiek sposób zainteresowani Śląskiem i Ślązakami jest opisane przez Tuudiego. Zasadniczo żaden chyba polityk spoza Śląska (bez względu na kolory partyjne) nie jest tym zainteresowany a spora ich część jest do tego tematu nastawiona wręcz wrogo choć oficjalnie starają się udawać że Śląsk lubią i szanują robiąc ze Śląska cepelię na Barbórkę. Tak jest do czasu gdy powiesz „sprawdzam, pokaż co faktycznie robisz dla Śląska”. Gorzej że podobne stanowisko prezentują też politycy ze Śląska.
Kto zatem działa na rzecz Ślązaków?
Uzupełniam:
Szczepan Twardoch, Grzegorz Kulik, Marcin Melon, Marian Kulik, Alojzy Lysko, Zbigniew Rokita, Mirosław Syniawa, Eugeniusz Kosmala (Ojgyn z Pnioków), Mirek Jędrowski, Grzegorz Poloczek, Zbigniew Kadłubek, Jolanta Tambor, Zygmunt Tobor… . Długo by wymieniać.
Kohut i Rosa, idiota i gorolka z Czeladzi.
Chopie, zlituj się nad sobą.