Zmierzch to ten moment dnia, w którym percepcja i ocena miejsc oraz budynków jest najtrafniejsza. Bo przecież już nie jesteśmy oślepieni blaskiem słońca, a jeszcze nie dopadła nas ciemność. To chwila przejścia, ogromnie metaforyczna, która łączy dzień z nocą, czyli to, co widzimy, od tego, co jest ukryte przed nami.
Nawet dla ateistów zmierzch jest swoistym rachunkiem sumienia, bo któż z nas przy zapadającej nocy nie westchnął – ah, niech ten dzień się już kończy. To także nadzieja na lepsze jutro, ale przedtem wyrzut duszy za niespełnione obietnice, niezrealizowane marzenia i zmarnowane możliwości. To w końcu dnia upatrujemy szansy, jakoby kolejny poranek miał cokolwiek zmienić w naszym życiu. Bo czy kiedykolwiek zastanawiałeś się, tak naprawdę, co mógłbyś uczynić, aby po wschodzie słońca naprawić to, co złamane?
Zmierzch jest wyjątkowo intymny. Kiedyś wyznaczał porę odpoczynku i porę pracy. Dziś czynności te są bardzo zatarte. Nawet teraz, dzięki wynalazkom mądrych ludzi, mogę siedzieć na trawie i pisać zdania, pomimo nadciągajacej ciemności. Zmierzch jest także inny, bo zauważyłem, że w różnych miejscach świata trwa różnie długo. Najlepsze momenty mojego życia kojarzą mi się z zapadaniem nocy. Może to zbieg okoliczności lub celowa perswazja mojego umysłu, nad którym nie potrafię zapanować, kto wie? Wiem jednak jedno, i chociaż trudno w to uwierzyć, to zmierzch może mieć zapach, jak większość wspomnień mojego życia. Czasem zastanawiam się czy powinienem zbierać fotografie, czy raczej w małym słoiczku zamykać woń, która w najmniej oczekiwanym momencie uwolni się całą siłą.
Wobec zmierzchu jesteśmy bezradni. Dziś jestem w mieście, gdzie mam setki latarni, pod którymi mogę stanąć i odgonić od siebie ciemność. Cóż jednak ma zrobić wędrowiec, którego zachód słońca ostrzega – zejdź z grani póki widzisz, gdzie idziesz? Zmierzch to moment graniczny, który sprawdza moją odwagę i pyta – dasz sobie radę, gdy zabłądzisz?
Siedzę i patrzę na szyb dawnej kopalni Katowice. Czy 100 lat temu górnicy, zjeżdżający na dół mogli przypuszczać, że wiek później ich miejsce pracy stanie się atrakcją turystyczną, przyciągającą tysiące ludzi? Tak i ja siedzę i zastanawiam się czy pamiętać będę ten moment i te myśli za 5 lat? Czy za 5 lat usiądę w tym samym miejscu, na tej samej trawie i przy tym samym zmierzchu zastanowię się, jak wykorzystałem setki zachodów słońca i dziesiątki rachunków sumienia?
To nie miał być wpis o Muzeum Śląskim, które powstało na poprzemysłowych zgliszczach. To jutro rano wstanę, zjem śniadanie, zabiorę aparat oraz notes i pójdę do oficjeli, dziennikarzy i mieszkańców, którzy zachwycać się będą kunsztem i smakiem z jakim zbudowane zostało nowe muzeum.
No tak….potrzebowałam takiego wpisu dla wyciszenia i pozbierania myśli. Dzieki.
Jeśli się podoba to będzie więcej takich wpisów :)