Język regionalny jest pojęciem prawnym, które określa mowę używaną na terenie określonego państwa, która jednocześnie nie jest dialektem języka urzędowego, ani językiem migrantów. W Polsce jedynym językiem regionalnym jest kaszubski.
Poniżej przedstawiłem 5 konkretnych powodów, dla których w interesie wszystkich Ślązaków jest uznanie śląskiego za język regionalny. Zapraszam do lektury!
1. To kwestia godności Ślązaków
Emancypacyjne dążenia Ślązaków są konsekwentnie ignorowane na przestrzeni lat. Ślązacy ze starszego pokolenia liczyli, iż zmiana ustroju po 1989 roku przyniesie zmianę w podejściu państwa do śląskiej kultury i tożsamości. Nic takiego nie miało miejsca – stosunek Polski do języka śląskiego wciąż lawiruje od negatywnego do neutralnego – w zależności od partii politycznej, która sprawuje władzę. Powiedzmy to wprost – Państwo Polskie konsekwentnie ignoruje problem zanikania śląskiej mowy i blokuje ambicje Ślązaków do uznania nas za mniejszość etniczną.
Uznanie śląskiego za język regionalny byłoby nie tylko przyjaznym gestem ze strony Polski, ale ruchem ustawodawcy, który nam – Ślązakom się po prostu należy. Pamiętajmy, że Ślązacy są rdzennymi mieszkańcami Górnośląskich Ziem, na których Polska jest obecnie tylko gospodarzem.
2. Są konkretne, naukowe argumenty
I tych argumentów jest całkiem sporo. Stworzyłem na portalu stronę, na której zabrałem kilkanaście prac naukowych, które mówią wprost, iż:
- śląski jest powstającym językiem słowiańskim
- nie ma lingwistycznych przeciwwskazań, aby śląski uznać za język regionalny
- status języka mniejszościowego w Polsce jest kwestią prawo-polityczną
- proces standaryzacji jest konieczny i niezbędny do dalszego rozwoju języka śląśkiego
Na poniższej stronie przeczytajcie wszystkie prace naukowe i opinie naukowców, które powinny przekonać wszystkich, iż uznanie śląszczyzny za język regionalny jest w głębokim interesie nie tylko Górnoślązaków, ale także Polski i Polaków.
3. 529,4 tys. obywateli Polski posługuje się językiem śląskim
Statystyka nie jest argumentem koronnym lecz obrazującym, iż językiem śląskim nie posługuje się tylko garstka osób. Z ostatniego spisu powszechnego wynika wprost – językiem śląskim komunikuje się ponad pół miliona obywateli RP. Sporo, prawda?
Wydawać by się mogło, że tak ogromna liczba osób sprawia, że język śląski naturalnie będzie przekazywany z pokolenia na pokolenie. Czy tak faktycznie będzie? Trudno dzisiaj jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Z jednej strony jesteśmy świadkami mody na regionalizm. Posługiwanie się językiem śląskim nie jest już postrzegane w kategoriach wstydu czy regresji społecznej. Z drugiej strony – wciąż brakuje nam narzędzi oraz osób, dzięki którym nauczanie języka śląskiego stanie się powszechną praktyką.
4. Wiele pracy wykonaliśmy już sami
Kojarzycie korpus mowy oraz śląski translator? Tytaniczną pracę wykonał Grzegorz Kulik, dzięki któremu możemy nie tylko tłumaczyć całe zdania lub dokumenty z języka polskiego na śląski (i odwrotnie), ale także wyszukiwać poszczególne śląskie słowa w źródłach pisanych z przestrzeni wieków. Dzięki tym dwóm narzędziom pisanie po śląsku stało się nie tylko prostsze, ale przede wszystkim potencjalnie pozbawione błędów i literówek.
Popularność tych narzędzi zależy już tylko od samych zainteresowanych, czyli nas – Ślązaków. Jeśli faktycznie zależy nam na pisaniu po śląsku, powinniśmy czym prędzej zapoznać się z korpusem i translatorem. Spora dawka wiedzy została podana nam na tacy.
5. Język regionalny to pieniądze na rozwój języka
Uznanie języka śląskiego za język regionalny spowoduje konieczność przeznaczania określonych pieniędzy z budżetu państwa na rozwój, naukę i zachowanie śląszczyzny. Obecnie w Polsce tylko kaszubski ma status języka regionalnego – wedle spisu powszechnego posługuje się nim 108 tys. osób, czyli 5 razy mniej, niż językiem śląskim.
Wiele wskazuje na to, że właśnie potencjalnie ogromne dotacje są jednym z powodów, dlaczego ustawodawca broni się rękami i nogami przed uznaniem śląskiego za język regionalny. Pamiętajmy jednak, że jako pełnoprawni obywatele RP mamy prawo domagać się przywilejów, które dla określonych grup przewidział prawodawca. Bardzo wiele zależy od naszych reprezentantów, których wybieramy w bezpośrednim głosowaniu.
Czy wywieramy presję na naszych polityków, aby stawali się w sejmie apologetami języka śląskiego oraz śląskiej tożsamości? Czy oddajemy głos na tych działaczy, których cechuje skuteczność i prawdomówność?
Pamiętajmy, że same słowa nie są wystarczające. Nasza troska o śląską kulturę i język musi być wyrażana w formie konkretnego działania. Dobrym początkiem, może być zainspirowanie się artykułem 7 noworocznych postanowień dla Ślązaków – wymieniłem w nim przykładowe aktywności, które wniosą wiele dobrego w nasze życie i śląskie otoczenie. Nie jest to oczywiście skończona lista, każdy z nas powinien czuć, jakie są nasze obowiązki względem Górnego Śląska.
Taka ciekawostka:
https://slask.onet.pl/wojewodztwo-slaskie-zmieni-nazwe-organizacje-zloza-petycje/72k8j4d
Czyli kolejny argument, zanim po Górnośląsko-Zagłębiowskiej Metropolii całkiem się rozcieńczymy
Dlaczego GZM ma być powodem rozcieńczenia?
Ok, taki skrót myślowy. Miałem na myśli przejście z Metropolii Silesia do GZM, czyli poniekąd konsekwencji wcześniejszych decyzji o kształcie jednostek administracyjnych – województwie śląskim, z historyczną stolicą Górnego Śląska poza jego granicami, za to z większością ziem że Śląskiem niezwiązanych, a jednocześnie bez dawnego powiatu śląskiego (księstwa oświęcimskiego czy zatorskiego). A by wszyscy mogli się w tym województwie/regionie czuć dobrze/u siebie, przestajemy półki akcentować śląskość, a tworzymy G-Z, czy teraz koncepcję województwa śląsko-małopolskiego z hybrydową symboliką. Stąd rozcieńczenie, czyli spadek roli Ślązaków do mniejszości nie tylko w skali kraju, ale nawet województwa.
Ale przecież celem utworzenia GZM nie był rozwój kulturowy, ale ekonomiczny i administracyjny. Nie wyobrażam sobie, abyśmy mieli tworzyć byt prawny tylko w oparciu o granice historyczne. Ziemie zagłębiowskie są obecnie w jednym organizmie ekonomiczno-gospodarczym wraz z ziemiami śląskimi. Co więcej, cele kulturowe nie są priorytetem w GZM (o ile Metropolia ma w ogole takie zadania i cele – tego nie wiem, musiałbym sprawdzić).
Jako Ślązacy nie możemy obrażać się na GZM, ale raczej kibicować inicjatywie. Przyczyny naszej porażki powinniśmy szukać gdzie indziej, najpierw w naszym postępowaniu i w naszych wyborach.
I też się nie obrażam. GZM, podobnie jak województwo, ma na celu głównie administrację określonym obszarem, jednak chyba zgodzimy się, że jakaś forma zarządzania kulturą również wchodzi w kompetencje, dlatego moim zdaniem trudno w jasny sposób rozdzielać różne co prawda aspekty, trudno więc zarządzać rozwojem ekonomicznym czy administracyjnym, nie wpływając jednocześnie na kulturę, i to pojmowaną zarówno dosłownie, jak i bardziej ogólnie – poniekąd cywilizacyjnie. Z jednej strony możemy się cieszyć, że Śląsk administracyjny poszerza się (czyli może być postrzegany jako atrakcyjny) – najpierw (za czasów III Rzeszy) o Zagłębie, przyłączone z przedwojennego województwa kieleckiego, później Białą (z Bielskiem), Chrzanów (do 1999), znowu ziemie żywieckie, na północy o Zawiercie czy Częstochowę. Jednak dzięki temu, że znajdujemy się (jako obywatele o różnych kodach kulturowych) w jednym organizmie (czy to jako województwie, czy też ostatnio GZM – która również wydaje się atrakcyjna, uwzględniając dosyć dużą popularność i chęć akcesu), w ramach tolerancji dla mniejszości (czy właściwie już większości nie-śląskiej), znajdujemy się w defensywie, unikając deklaracji. Odeszliśmy od Silesii jako nazwy nowego tworu, robiąc trochę nijaki GZM (dla jasności chodzi mi tutaj o samą nazwę), to, co mnie niepokoi, i tu się zgodzę, że właśnie wynika to z naszego postępowania i wyborów – to, że coraz mniej pokazujemy, że zależy nam na własnej tożsamości. Ktoś zwrócił uwagę, że przejeżdżając Brynicę witają nas duże tablice z Zagłębiem Dąbrowskim, jednocześnie nie potrafimy upomnieć się o to, żeby podobne tablice witały na Śląsku. Dlatego, może się nam podobać lub nie, ale tworzenie bytów prawnych nie tyle bez oparcia, ale wprost wbrew historycznym (a przez to kulturowym, poniekąd etnicznym – uwzględniając chociażby mocno różną historię ostatnich kilku wieków) sprzyja homogenizacji i rozcieńczaniu, o którym pisałem. I świadomie użyłem słowa sprzyja, bo nie jest jednoznaczne – jednak wymaga dużego samozaparcia i przekonania do tego, aby tą odrębność i dziedzictwo kulturowe, jak chociażby język/godka kultywować i utrzymać. I naszą właśnie rolą jest pokazanie, dlaczego warto ten wysiłek ponosić.
A smutna prawda jest taka, że Ślązakom samym nie zależy na tym. Ani na języku na na samym Śląsku. Brutalne uogólnienie, owszem. Ale tak właśnie jest.
PS. Właśnie dzisiaj przeczytałem, że zamiast oddzielić wschodnią część województwa od śląskiego władze wolą nazwać województwo śląsko-małopolskim. Już tak kiedyś było, że województwo nazywało się śląsko-dąbrowskie. A jeszcze za Grażyńskiego istniał pomysł by śląskie wcielić do krakowskiego. Naprawdę tak właśnie chciał Korfanty?
PPS. Tym większe należy Ci się uznanie za prowadzenie tego bloga.
Takich Tudzierzów, Wachtyrzów i Belekaj powinno być kilkanaście w Internecie. Wówczas spałbym spokojnie. Póki co, cieszę się z tego, co mamy :)
Panie Łukarzu Tudzierz a co Pan powie na temat języka Pruskiego. Chyba Pan wie o jakim języku wspominam.
[…] Tudzierz opublikował 5 powodów, dla których – jego zdaniem – Ślązacy powinni walczyć o śląski język regionalny: […]
3ul3u8y