Wojtkowi urodził się syn. Uroczy Krystian przyszedł na świat dwa lata temu. Wraz z pojawieniem się potomka, Wojciech oraz jego żona – Kasia zaczęli zastanawiać się, jak nauczyć swoje dziecko godać po śląsku, skoro oni sami nie potrafią?
Wojciech chodził do szkoły już po transformacji ustrojowej. Rodzice w domu nie godali mając jeszcze w pamięci nieprzyjemne doświadczenia z okresu swojej edukacji. Wojtek spędzając dzieciństwo na placu swojej omy, podłapywał tylko niektóre zwroty i słówka po śląsku, gdyż babcia nawet jak się starała, to po polsku poprawnie mówić nie potrafiła. Wojtkowi jest teroz trocha gańba, że niy godo. Cóż ma jednak zrobić? Tak został wychowany.
Ostatnie kilka lat to prawdziwy renesans śląskiej godki. Ślązacy powoli zrywają z komunistycznym przeświadczeniem, że po śląsku godo tylko motłoch, natomiast wykształcony człowiek powinien operować w towarzystwie literackim językiem polskim. To bardzo dobrze, że coraz więcej młodych ludzi uznaje godkę śląską jako wartość, która wzbogaca polską kulturę i jednocześnie pokazuje, że różnorodności nie należy się obawiać. O różnorodność należy dbać.
Chciałbym prosić Was – Szanownych Czytelników o pomoc, a w szczególności tych, którzy tak ofiarnie i z wielkim zaangażowaniem walczą ze wszelkimi próbami kodyfikacji i nauczania godki śląskiej. Doradźcie proszę Wojtkowi, w jaki sposób ma uczyć swojego syna godać po śląsku? Nie idźcie w stronę, którą podążył red. Ziemkiewicz, mówiąc mi swego czasu, że GADAĆ, to można w domu, a nie w szkole. Wojtek w domu nie godo, bo się nie nauczył za młodu.
Uprzejmie proszę Was o konkretne propozycje, a nie dywagacje. Już wystarczająco wiele nasłuchałem się o próbie niszczenia kilkunastu gwar śląskich i zastąpienia jej jedną, ‘ślązakowską’. Czytałem także o przyszłych, rzekomo obowiązkowych lekcjach śląskiego, które niektórym kojarzą się z niemiecką edukacją podczas okupacji. Skoro nic zmieniać nie trzeba, skoro nasza śląska mowa tak pięknie jest przekazywana z pokolenia na pokolenie bez pomocy ustawodawcy i szkolnictwa, powiedzcie mi oraz Wojtkowi: jak w rodzinie która nie godo, nauczyć dziecko godać?
Kupić słownik polsko śląski i godać z jego pomocą.
Parę lat temu chodziłem na świetne prelekcje Pana Mirosława Syniawy. Były bardzo dobre, ale mało reklamowane i od dwu lat ich nie ma. Odbywało się to w ładnym chorzowskim teatrze i dobrym towarzystwie. Z drugiej strony, po tych wykładach człowiek się trochę krępuje godać, bo godo pół po Polsku i jest tego już bardziej świadomy.
Sam przeszedłbym się na taki wykład… Kiedyś w Muzeum Śląskim były prowadzone takie zajęcia, ale z tego co wiem, już ich nie ma.
Sznelcug może wykładem o śląskim nie był, ale na pewno był wykładem o śląskości. Polecam nagranie: https://tuudi.net/2013/02/10/slonski-sznelcug-czyli-wielki-slaski-manifest/
9 lutego tam byłem i nawet się Pan na mnie powołał w tym wpisie. Pan Zbigniew Kadłubek w poniedziałek był gościem, razem z Prof. Joanną Rostropowicz i Prof. Janem Harasimowiczem, u Karwata w Teatrze Rozrywki w Chorzowie. Rzecz była o kulturze i humanizmie na Śląsku. Tylu argumentów za naszą tożsamością już dawno się nie naumiałem. Spektakl ostatni z tego cyklu („Górny Śląsk – świat najmniejszy”) w tym sezonie. Nawet nie wiem kiedy przeleciały 2 godziny dyskusji państwa profesorów. Polecam spotkania w przyszłym sezonie.
Proponuję znaleźć jakąś omę albo kogoś innego, kto po śląsku goda i niech goda z maluchem i rodzicami, niech opowiada bajki itp. Za drobną opłatą, jak korepetycje. Jednocześnie taka nauczycielka albo nauczyciel, jeśli lekcje będą odbywały się rodzinnie, może stać się całkiem fajną przyszywaną ciocią, którą zawsze będzie można o jakiś zwrot podpytać :)
Można poszukać takich osób w gazecie, kościele albo na stronach poświęconych godce – fora, komentarze, kontakt z autorami – być może doradzą, albo skierują do odpowiedniej osoby.
Powodzenia!
I jeszcze jedno – warto pogrzebać w rodzinie, poszukać wśród sąsiadów. Ja dopiero jako osoba dorosła odkryłam, że moja babcia pięknie goda – przy czym wyłącznie kiedy nie ma przy niej mnie ani moich rodziców. Nie chciała uczyć nas złych wzorców. Podziwiam tę dwujęzyczność i samozaparcie, choć dziś trochę żałuję, że nie nauczyła mnie śląskiego.
Jedyna opcyja, jeśli nie godojom doma u niego, to na placu. Tam go inne bajtle gibko prziuczom. No i niech fater sam sie jeszcze tyż trocha nauczy, jak bydzie umioł to niech godo, choby ze sztucznym akcyntem. Bajtel gibko chyci to co bydzie slyszoł, a reszta już środowisko zonaczy.
Po wsiach kole Rybnika, Czyrwionki, Łorzyszo, i w strona Raciborza, wszyscy godajom. Tam edukacyjo szybko iść powinna.