Uchwała Sejmiku Śląskiego dotycząca III Powstania Śląskiego była tylko pretekstem do uruchomienia lawiny mniej lub bardziej życzliwych sugestii, kim mają się czuć Ślązacy. A to raczej oczywista sprawa, że najlepiej byłoby, jakby byli po prostu Polakami, a Ślązakami gdzieś tam później. Bo przecież przyznać trzeba, że historia w krainie węgla wszak trochę inna niż w Galicji, no ale przecież nie warto w takie niuanse historyczne się zagłębiać. Bo i po co?
Napisać Wam muszę, że od pewnego czasu mam duży problem tożsamościowy. Bo o ile Ślązakiem czuję się coraz bardziej, o tyle moje wewnętrzne uczucie do polskości z roku na rok maleje. Nie wynika to z kuriozalnych oskarżeń o niemieckość, która jakoby miała w jakiś cudowny i ponadnaturalny sposób wypierać moją polskość. To Państwo Polskie, poprzez swoje instytucje i (pożal się Boże) polityków robi to, na czym racji stanu zależy najbardziej. Ale z totalnie odwrotnym skutkiem.
Równanie do przeciętności nigdy nie przynosi dobrych efektów. Stawianie na jednonarodowe państwo z silną centralną władzą odbije się czkawką, o ile już nie dostaliśmy zgagi. Ślązacy, szczególnie młode pokolenie to po częstokroć ludzie doskonale wykształceni, którzy przez 5 lat zwiedzili więcej świata niż ich rodzice przez całe życie. My widzimy, jak problemy mniejszości rozwiązywane są w innych krajach. My widzimy, jak śląskość wprawdzie w Polsce nie jest prześladowana, ale nie jest także otoczona przez władze życzliwą troską.
Śląskość sama w sobie jest akceptowana w narodowym dyskursie, ale tylko jako część polskości. Z polską historią, polskimi mitami, z polską kulturą. Polskość odmieniana jest przez wszystkie przypadki, powtarzana jest jak mantra. Niech Ślązacy czują się kim chcą, ale niech przeniknięci będą polskością – słyszę. Polskość staje się antidotum na chorobę strachu przed Innością, każdą Innością, którą przesiąknięta jest Polska.
Polska przez 27 lat nie potrafiła odpowiedzieć na proste pytanie: co zrobić, aby Ślązacy chcieli czuć się Polakami? Jak wskazuje doświadczenie, zamieszkiwanie danego obszaru lub wpis w paszporcie w rubryce „nationality” o niczym nie przesądza. Ślązacy pod względem narodowym i etnicznym czują się w Polsce oszukiwani. Na ile jeszcze starczy cierpliwości?
Mam to samo
Jo tyż :(
Genau.
Jak zwykle trafiłeś w sedno sprawy.
Mam identyczne odczucia i pewnie ma tak każdy młody Ślązak.
Pozwolę sobie odnieść się do Galicji, w której chcąc nie chcąc wylądowałem (chyba już na stałe :/). Ludzie w moim najbliższym otoczeniu patrzą na nas dość ciepło, chętnie słuchają o Śląsku i dają się zachęcić do zwiedzania (ba, nawet książki z fabułą osadzoną na Śląsku piszą). Tak więc mimo, że nasz historia jest „trochę inna niż w Galicji”, to i w Galicji mają nie tak dalekie od naszych zwyczaje, kulturę i resentymenty. Nie wiem czy problem w dyskusji o Śląsku nie leży dalej, w byłej Kongresówce. Z własnego doświadczenia, godka dla nich jest polszczyzną tak długo, jak długo toczy się dyskusja około polityczna, natomiast gdy ją słyszą staje się językiem obcym (co o dziwo nie koniecznie jest prawdą w zachodniej Małopolsce). I może to jest sednem sprawy, decydenci są zbyt daleko od nas nie jedynie kulturowo, czy językowo, ale też geograficznie – nie sąsiadujemy z nimi. (Swoją drogą ciekawe jak postrzegani jesteśmy w Wielkopolsce, językowo dostrzegam wiele podobieństw.)